Świat

Ryzyko strategii „ani ani”

Wybory departamentalne we Francji. Słabe wyniki Frontu Narodowego

Gwenael Piaser / Flickr CC by 2.0
Wbrew alarmistycznym obawom, że we Francji bardzo wzrosną nastroje nacjonalistyczne, antyimigranckie i antymuzułmańskie – reprezentujący te nastroje Front Narodowy nie zdobył większości w żadnym ze stu francuskich departamentów.
Nicolas SarkozyWorld Economic Forum/Flickr CC by 2.0 Nicolas Sarkozy

W niedzielę zakończyła się druga tura wyborów departamentalnych we Francji. Chociaż w pierwszej turze wyborów w wielu kantonach kandydaci FN mieli najlepszy wynik, czasem przekraczający 40 proc. – przy słabej jednak frekwencji – Front zdobył zaledwie 62 mandaty na 4100 do podziału.

Oznacza to, że partia, aczkolwiek silna, nie ma – jak to się mówi – zdolności koalicyjnej: nikt nie chce z nią wchodzić w żadne porozumienia. Z kolei dwie główne partie – rządzący socjaliści (PS) i największa partia opozycyjna (UMP) – są, każda z osobna, zbyt słabe, by w przyszłych wyborach parlamentarnych utworzyć silny rząd.

Były prezydent Nicolas Sarkozy, który sobie głównie przypisuje dobry wynik UMP, podkreślał publicznie i niedwuznacznie, że ani na szczeblu lokalnym, ani centralnym nie będzie żadnej współpracy z Frontem Narodowym. Także socjaliści taką współpracę wykluczają. To godna pochwały postawa republikańska.

Ale ta postawa – paradoksalnie – odpowiada interesom pani Le Pen. Głosi ona hasło „ani lewica, ani prawica”. To oznacza, że tylko ona stanowi właściwą siłę do wyprowadzenia Francji z obecnych trudności. Frontowi Narodowemu byłby na rękę nowy model dwupartyjności w kraju. Nie jak dotychczas „lewica i prawica”, lecz Front Narodowy kontra reszta. W ten sposób Marine Le Pen mogłaby pewnego dnia rzeczywiście wygrać wybory na zasadzie alternatywy.

Dobrze, że żadna przyzwoita partia establishmentowi nie chce z Frontem żadnych komeraży. Źle, ponieważ nie wygląda, by mogły one w przyszłości współpracować ze sobą. Sarkozy też ma strategię „ani ani”. Mówi: nie chcemy ani Frontu, ani tych, którzy spowodowali wzrost Frontu, czyli – w jego mniemaniu – socjalistów.

Reklama