Chyba w żadnym innym kraju nie jest tak trudno powiedzieć, kto naprawdę wygrał wybory. W Finlandii może bowiem rządzić każdy z każdym. Po poprzednich powstała tak szeroka koalicja rządząca, że nazywano ją tęczową, bo wchodziło do niej od początku aż sześć partii (dwie się później wycofały) od skrajnej lewicy po skrajną prawicę. Brakowało jedynie środka. Teraz będzie. W niedzielnych wyborach najwięcej głosów zdobyła bowiem Partia Centrum (partia Urho Kekkonena) i to ona z 49 mandatami w 200-osobowym parlamencie, zgodnie z panującym zwyczajem, wyznaczy premiera.
Polityka
17.2015
(3006) z dnia 21.04.2015;
Ludzie i wydarzenia. Świat;
s. 8