Zaczęły się w lutym i odbywały się raz w tygodniu, teraz mają być codziennie. Takim wzięciem cieszą się całodzienne wycieczki autobusowe organizowane przez stanowy rząd w Gudżaracie. Za 600 rupii (równowartość 35 zł) od osoby można wybrać się z miasta Ahmadabad do miasteczka Vadnagar, w którym urodził się i wychowywał szef indyjskiego rządu Narendra Modi. W cenie jest zwiedzanie szkoły średniej i podstawowej oraz spotkanie z kolegami premiera z klasy. Zagląda się na zapuszczony dworzec kolejowy, gdzie ponad pół wieku temu przyszły polityk pomagał swojemu ojcu sprzedawać herbatę. Turyści oglądają też świątynię, w której Modi się modlił, oraz jezioro, zachwalane jako miejsce, gdzie mały Narendra złapał krokodyla. Najazd na Vadnagar to kolejny dowód dużej popularności Modiego, powoli ocierającej się o kult jednostki.
Premierem został wiosną zeszłego roku. W kampanii obiecał, że odmieni Indie, tak jak udało mu się rozkręcić koniunkturę w rodzinnym stanie, gdy był jego gubernatorem. Wtedy ruszyła modimania, m.in. Bollywood kręciło filmy w Vadnagarze. Teraz premier na spotkaniach gromadzi wielotysięczne tłumy witające go jak gwiazdę rocka. Podoba się, bo udowodnił, że startując z marnych warunków, można zostać przywódcą tak silnie klasowego społeczeństwa. Ale Modi oskarżany jest o nadmierną pychę. Baracka Obamę przyjmował w bardzo kosztowym garniturze w prążki, na które składały się małe litery układające się w imię i nazwisko premiera. Zrobił się szum, niedawno strój trafił na aukcję charytatywną i za równowartość 2,5 mln zł kupił go zamożny jubiler. Obiecał powiesić ubranie w swojej firmie, by było źródłem inspiracji dla całego zakładu.