Czy to już koniec jej interesującej kariery politycznej? – zastanawiała się lokalna prasa. Jesienią ubiegłego roku duński rząd zgłosił kandydaturę Margrethe Vestager na stanowisko komisarza UE do spraw konkurencji. Jako 47-latka była już wówczas wicepremierem i szefową niewielkiej socjalliberalnej partii. Ponad połowę życia spędziła na szczytach polityki. Już jako studentka pełniła ważne funkcje w partii. W 1998 r. została najmłodszą kobietą ministrem w historii Danii, przejmując resort edukacji i spraw kościelnych. Była też pierwszą członkinią rządu, która urodziła dziecko w trakcie sprawowania urzędu (ma trzy córki).
Sama jest córką kapłanów. Zarówno ojciec, jak i matka byli pastorami duńskiego Kościoła luterańskiego, w którym dyskusja na temat dopuszczenia kobiet do kapłaństwa rozpoczęła się już na początku minionego wieku. Jako minister do spraw Kościoła stała się więc Vestager szefową własnych rodziców, chociaż formalnie godność głowy Kościoła sprawuje królowa Małgorzata II. W Danii, w przeciwieństwie do większości państw europejskich, nie doszło dotychczas do rozdziału państwa od Kościoła. Większość ankietowanych Duńczyków, także Vestager, opowiada się jednak za separacją.
Na początku XXI w. Vestager przeszła do opozycji i skupiła się na opanowaniu szarpanej kryzysami partii. Jej oficjalna nazwa, Radykalna Lewica (Radikale Venstre), wywodzi się jeszcze z początków duńskiej demokracji. Partia ma jednak wyraźnie liberalny charakter. W 2007 r. wysiłki Vestager zwieńczyło objęcie stanowiska szefowej ugrupowania.
Ekonomia, Duńczyku!
Cztery lata temu doszło w Danii do dość niezwykłego wydarzenia politycznego. Walcząca o fotel premiera szefowa socjaldemokratów Helle Thorning-Schmidt przegrała po raz kolejny wybory z najgorszym wynikiem tej partii w historii. Mimo porażki udało się jej jednak przejąć władzę, również dzięki Vestager, której partia niemal podwoiła liczbę mandatów. To m.in. pozwoliło Thorning rządzić nieprzerwanie przez całą parlamentarną kadencję, co się tak często w Danii nie zdarzało.
Obie panie, uchodzące za polityczne konkurentki, dość zgodnie ze sobą współpracowały w rządzie zdominowanym przez kobiety. Odpowiedzialnej za gospodarkę Vestager (z wykształcenia ekonomistce) udało się narzucić całemu rządowi swój program. Posługiwała się przy tym hasłami zbliżonymi do Clintonowskiego „Ekonomia, głupcze!”. Nie unikała także kontrowersyjnych posunięć, jak np. podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat. M.in. dzięki temu dotknięta kryzysem gospodarka zaczyna obecnie odbijać się od dna.
Z czasem Vestager przyćmiła popularnością swoją szefową. Porównywano ją z powszechnie szanowaną królową Danii, która obchodziła ostatnio 75 urodziny. Nazywano ją Małgorzatą III, co można uznać za wyjątkowy komplement. Z racji imienia i charakteru posługiwano się także określeniem Iron Lady, nawiązując do premier Thatcher. Umiejętność posługiwania się mediami społecznościowymi w kontaktach z wyborcami przyniosła jej z kolei imię Królowej Twittera.
Wina Tuska
Paradoksalnie to właśnie jej przełożona, premier Thorning, starała się o stanowisko w Brukseli. Na przeszkodzie stanął Donald Tusk, z którym przegrała wyścig o fotel przewodniczącego Rady Europejskiej. Premier Danii nie wypadało już ubiegać się o niższe stanowisko komisarza unijnego i do Brukseli wysłano Małgorzatę III. Gdyby nie Tusk, premierem Danii byłaby dziś zapewne Vestager.
W Komisji Europejskiej objęła sprawy dotyczące konkurencji. Od niej więc zależy m.in., czy spółki, które chcą się połączyć, będą mogły to zrobić. Jeśli uzna, że fuzja ograniczy konkurencję i przyniesie wzrost ostatecznych cen, to może zgłosić weto. Pilnuje też, by stolice nie wspierały biznesu z publicznych pieniędzy. Może zablokować lub ograniczyć taką pomoc. Kontroluje firmy, które mają dominującą pozycję na rynku. W skrócie – stoi na straży wolnej i uczciwej konkurencji w Unii.
Opis tego stanowiska brzmi technicznie, ale nadzór nad dużym biznesem daje Vestager silną pozycję w Brukseli. Teka ds. konkurencji jest uważana za jedną z najważniejszych – komisarz wydaje decyzje, które dotyczą ważnych spółek we wszystkich państwach członkowskich. Dlatego o jej względy zabiegają biznesmeni, stolice i pozostali komisarze. Ci ostatni formalnie nie powinni dbać o partykularne interesy narodowe, ale w praktyce tak właśnie robią. Nadzór nad rynkiem daje więc Vestager także nieformalny wpływ na inne dziedziny unijnej polityki.
Jej decyzje mają realne znaczenie gospodarcze, czego nie można powiedzieć o wszystkich komisarzach. Przykładowo, rozstrzygnięcia w sprawie pomocy publicznej dla energetyki atomowej i odnawialnej przesądzają o tym, jacy gracze funkcjonują na rynku i w jaki sposób państwo zachęca ich do inwestowania. Komisarz ds. konkurencji może np. zabronić jakiejkolwiek pomocy dla elektrowni opalanych węglem, co miałoby – szczególnie w Polsce – wymiar wybitnie polityczny.
Zmora Google
Pierwszy raz duńska komisarz objawiła swoją moc przy okazji afery LuxLeaks. W listopadzie 2014 r., miesiąc po rozpoczęciu kadencji przez nową Komisję, wyszło na jaw, że Luksemburg umożliwiał międzynarodowym korporacjom unikanie podatków. Szef Komisji Jean-Claude Juncker, były premier Luksemburga, znalazł się pod ostrzałem. Parlament Europejski zapowiedział śledztwo, a niektórzy europosłowie domagali się wręcz dymisji Junckera.
Duńska komisarz szybko zarządziła własne śledztwo, by sprawdzić, czy działania Luksemburga nie popsuły konkurencji. Decyzje podatkowe państw członkowskich nie leżą w obszarze kompetencji Vestager, ale powołując się na prawo konkurencji, Dunka zyskała wpływ i na tę sprawę. Zapowiada, że do czerwca przedstawi wyniki śledztwa.
Kolejne decyzje duńskiej komisarz tylko umocniły jej pozycję. Na początku marca, dzień przed wizytą w USA, Vestager ogłosiła, że amerykański gigant internetowy Google nadużywa pozycji rynkowej i promuje własne usługi w wynikach wyszukiwania. Działalność Google wzbudza wątpliwości w Europie z wielu powodów – ochrony danych osobowych, praktyk monopolistycznych, unikania podatków. Parlament Europejski w niewiążącej rezolucji zasugerował wręcz podział firmy w Europie.
Brukselskie postępowanie w sprawie amerykańskiej korporacji trwało od 2010 r., ale dopiero zmiana na stanowisku komisarza i objęcie teki przez Vestager przyniosło przyspieszenie prac. Na razie pani komisarz przedstawiła Google zarzuty, na wydanie decyzji i ewentualne kary trzeba jeszcze poczekać. Podział firmy jest mało prawdopodobny, najpewniej skończy się na sankcjach finansowych i nakazie poprawy.
Gaz do dechy
Nieprzejednana postawa Vestager wobec Google i liczne pochwały najpewniej pomogły jej w przyspieszeniu prac nad innym, trwającym od 2012 r., postępowaniu antymonopolowym – w sprawie Gazpromu. Rosyjskiemu gigantowi Komisja zarzuca, że w umowach z odbiorcami w Europie Środkowej Gazprom zawiera klauzule o zakazie reeksportu, czyli odsprzedaży kupowanego z Rosji gazu. I w ten sposób wymusza podział unijnego rynku wzdłuż granic narodowych, które w wewnątrzunijnym handlu teoretycznie nie powinny już istnieć. Zakaz odsprzedaży ułatwia Gazpromowi kontrolowanie cen.
Według Komisji rosyjski gigant w co najmniej pięciu państwach Europy Środkowej, w tym w Polsce, nieuczciwie winduje ceny gazu. Podobnie jak w sprawie Google Bruksela na razie przedstawiła tylko zastrzeżenia wobec Gazpromu i nie wydała jeszcze decyzji o karach. Teoretycznie te mogłyby sięgnąć nawet 10 proc. globalnych obrotów firmy, czyli ok. 10 mld euro. Dla Gazpromu groźniejszy byłby jednak przymus odsprzedaży części infrastruktury i udziałów w europejskich spółkach gazowych. Jeśli Vestager się na to zdecyduje, może pomóc uniezależnić Europę Środkową od rosyjskiego gazu i dominacji Gazpromu.
Małe słonie
Walka ze światowymi gigantami, Google i Gazpromem, przyniosła jej niemal celebrycką sławę, sięgającą już daleko poza Brukselę. Media przy okazji przypominają duński serial telewizyjny „Rząd”, transmitowany w kilkudziesięciu krajach (także przed rokiem w Polsce). Przedstawia on kulisy duńskiej polityki i mediów przed wyborami parlamentarnymi, po których po raz pierwszy w historii premierem kraju zostaje kobieta. Serial okazał się pod tym względem proroczy, chociaż to nie Vestager została tym premierem, jak się wydawało twórcom, zainspirowanym – co ujawnili – jej wcześniejszą karierą. Filmowcy mieli jednak nosa, co do rozmiarów jej politycznego talentu.
W jednej z europejskich gazet ukazała się niedawno karykatura pani komisarz w roli uzbrojonego po zęby Rambo strzelającego z całego tego arsenału do Google i Gazpromu. Vestager zapewnia jednak, że chodzi jej tylko o interes konsumentów. Jednocześnie komplementuje Google za jego udane produkty, z których sama korzysta, a pod adresem Gazpromu wysyła sygnał, że nie będzie się kierowała politycznymi uprzedzeniami. Przy każdej okazji podkreśla też rolę dialogu, a w wolnej chwili, gdy akurat nie walczy z globalnymi korporacjami, dzierga szydełkiem małe słonie.