Świat

Mój Lwów

Czym jest Lwów dla Ukrainy, czym dla Polski, czym dla Zachodu?

Lwów z lotu ptaka Lwów z lotu ptaka faltar / Flickr CC by 2.0
My, Polacy, Lwów czujemy nadal mocno. Lwów przypomina kogoś bliskiego, kto niby umarł, ale nie do końca.
Okładka aktualnego wydania dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”materiały prasowe Okładka aktualnego wydania dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”

Polacy, myśląc o Ukrainie, myślą Lwowem. Czasem można odnieść wrażenie, że Lwów jest jedynym pryzmatem, przez który Polska patrzy na Ukrainę. Dostrzegamy prawie wyłącznie Ukrainę „lwowską”, a to perspektywa, szczerze mówiąc, mało reprezentatywna.

Z perspektywy Lwowa Ukraina jest ojczyzną przez wieki śnioną i w końcu wyśnioną, choć od ideału daleką, ale już dla choćby Dniepropietrowska czy Odessy Ukraina jest czymś zupełnie innym. Pragmatyczna, kupiecka Odessa zdaje się w Ukrainie widzieć po prostu legalną platformę dla swojego funkcjonowania. Odessie nie uśmiecha się wiszenie poza uznawaną międzynarodowo rzeczywistością, więc póki co popiera Ukrainę, a nie jakąś hipotetyczną „Odeską Republikę Ludową” czy wariant krymski. Dniepropietrowsk natomiast widzi w Ukrainie „nie-Rosję”: świat swojski, kulturowo podobny do russkogo mira, ale którego nie trzyma za twarz Putin i jego drużyna. Cały państwowy etos i mitologia, od Rusi Kijowskiej, przez Kozaków, po Banderę, które są tak ważne dla Lwowa, w Dniepropietrowsku są sprawą marginalną i dopiero zaczynają nabierać jakiegokolwiek znaczenia. A w Donbasie, nawet w tej jego części, która pozostaje jeszcze pod administracją Kijowa, Ukraina nadal często jest widziana jako wichrzycielka skłócająca Donbas z ojczyzną „właściwą”, czyli „rosyjskim światem”. I tak dalej. Perspektyw jest mnóstwo, mnóstwo jest Ukrain. „Naszą” Ukrainą jest Ukraina widziana ze Lwowa. Inne Ukrainy znamy słabo i prawie w ogóle ich nie rozumiemy.

Reklama