Komisja Europejska ogłosiła projekt unijnej strategii w sprawie imigracji. Proponuje w nim m.in. wprowadzenie systemu relokacji uchodźców, którzy są już na terenie UE – np. we Włoszech albo na Malcie – i przesiedleń tych, którzy mają status uchodźcy i przebywają w obozach poza Unią (np. Syryjczycy w Libanie).
Kluczem, według którego rozdzielano by uchodźców z innych krajów unijnych, byłby PKB na głowę, poza tym liczba ludności, poziom bezrobocia i liczba uchodźców przyjętych w ciągu ostatnich czterech lat. System miałby z jednej strony odciążyć takie kraje jak Włochy, Malta czy Grecja, do których dociera najwięcej imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. A z drugiej – wspomóc też te kraje, które dzisiaj przyjmują najwięcej uchodźców, czyli Niemcy, Francję czy Szwecję.
W ramach systemu relokacji, czyli dobrowolnego przenoszenia uchodźców do innych krajów UE, Polska – według wyliczeń Komisji Europejskiej – miałaby przyjąć 5,64 proc. całkowitej ich liczby. Na razie jednak nie wiadomo, o jakiej liczbie mówimy. Polska w 2013 r. dobrowolnie zgodziła się przyjąć pięciu Somalijczyków i jednego Erytrejczyka, którzy później sprowadzili tu swoje rodziny. Grupa urosła więc do dwudziestu kilku osób.
Jeśli chodzi o program przesiedleń, to mielibyśmy przejąć 962 uchodźców (niecałe 5 proc. z 20 tys.) – głównie z Afryki Północnej, Bliskiego Wschodu i Rogu Afryki. Do tej pory Polska nie przyjęła żadnego uchodźcy w ramach tego programu – na razie tylko, pod koniec 2014 r., zadeklarowaliśmy gotowość przyjęcia setki syryjskich uchodźców. W ramach pilotażowego programu, który ruszy w przyszłym roku. Czas więc pokaże, jak sobie z tym doświadczeniem poradzimy. Dla porównania: od wybuchu konfliktu w Syrii Niemcy przyjęły ponad 100 tys. syryjskich uchodźców.
Ewa Kopacz już wcześniej mówiła, że zamiast obowiązkowych kwot wolałaby system „dobrowolnej solidarności”, ale czy coś takiego jak solidarność dobrowolna na pewno istnieje? Gdyby istniała, kłopotu z uchodźcami nie miałyby tylko frontowe kraje Unii. Tymczasem duża część państw, które leżą nieco dalej, uważa, że to nie ich problem, ale sprawa krajów bogatszych.
Na co dzień więc problem zostawał w krajach frontowych, a do innych powracał, gdy zdarzały się jakieś katastrofy – jak ostatnia, w której zginęło blisko 900 osób. Zazwyczaj jednak kończyło się na słowach współczucia i deklaracjach, za którymi nie szły konkretne działania.
Teraz na szczęście oprócz unijnego planu Bruksela zadeklarowała wsparcie dla państw, które będą przyjmować uchodźców, zarówno w przypadku relokacji, jak i przesiedleń. Na razie wspomniano o 50 mln euro. Tak jak w szpitalach czy szkołach pieniądze mają pójść za człowiekiem. Może będzie to zachęta dla wszystkich, którzy obawiają się, czy dadzą radę przyjąć uchodźców?
To dobrze, że Bruksela nie stawia tylko żądań, ale też oferuje wsparcie finansowe. To następny krok w dzieleniu się odpowiedzialnością za wspólne rozwiązanie równie wspólnego kłopotu. Bez tego być może coraz więcej unijnych polityków przyłączałoby się do ostrych deklaracji Victora Orbána, który mówi, że Węgry żadnych uchodźców przyjmować nie chcą. „Jeśli któryś kraj chce, to proszę bardzo, ale nikt nie powinien odsyłać uchodźców do naszego i kraju lub przez nasz kraj” – kwituje i umywa ręce.
Według statystyk w Polsce dzisiaj mieszka nieco ponad 1400 uchodźców z ważną kartą pobytu. Nasza sytuacja jest więc inna niż w takich krajach jak Włochy, Niemcy czy Francja, gdzie uchodźców jest znacznie więcej. Inne mamy też w związku z tym doświadczenie. Dlatego oprócz zmian systemowych musimy się również wiele nauczyć.
Oczywiście liczby przedstawione dzisiaj przez KE mogą z początku przerażać. W porównaniu z liczbą przyjmowanych do tej pory uchodźców te sugerowane przez Unię wydają się bardzo duże. Ale weźmy pod uwagę, że tylko z Syrii pochodzi ponad 4 mln uchodźców, przebywających głównie poza Europą – niecały tysiąc uchodźców, których Polska miałaby przyjąć w ramach przesiedleń, to naprawdę nie jest tak bardzo dużo.
Plany unijne idą w dobrą stronę. Coś w tym temacie drgnęło. Zobaczymy jednak, jak będzie wyglądała ich realizacja. Zarówno na poziomie unijnym, jak i dalej, w poszczególnych krajach.
Trzeba też pamiętać, że samo przyjęcie uchodźców nie wystarczy. Trzeba stworzyć dla nich sprawnie działający system wsparcia. Oczywiście pieniądze, które pójdą z Unii za człowiekiem, pomogą, ale generalnie to poszczególne państwa odpowiadają za stworzenie sprawnie działających programów integracyjnych.