Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kuchnia i polityka, czyli jak się gotuje w Białym Domu

Szef kuchni Henry Haller (pierwszy z lewej) przygotowuje posiłek dla cesarza i cesarzowej Japonii, 2 października 1975 r. Szef kuchni Henry Haller (pierwszy z lewej) przygotowuje posiłek dla cesarza i cesarzowej Japonii, 2 października 1975 r. The White House / Polityka
Praca prezydenckiego kucharza to wyjątkowe wyzwanie. Musi przekonać do swoich pomysłów pierwszą rodzinę, odwiedzających ją dygnitarzy, a od niedawna także całą Amerykę.
Tak prawdopodobnie wyglądał Hercules, kucharz i niewolnik prezydenta Jerzego Waszyngtona.Wikipedia Tak prawdopodobnie wyglądał Hercules, kucharz i niewolnik prezydenta Jerzego Waszyngtona.

To, co nie smakuje prezydentowi Stanów Zjednoczonych, może się okazać poważnym problemem. Ostatnio przekonała się o tym dziennikarka kulinarna „New York Timesa” Melissa Clark. Napisała artykuł zawierający przepis na guacamole, nawet nie jej autorski, a zasłyszany. Zaproponowała w nim, by do meksykańskiego gęstego sosu dodać zielony groszek.

Niedługo po publikacji głos w sprawie zabrał… Barack Obama. „Bardzo szanuję NYT, ale nie kupuję groszku w guacamole. Cebulki, czosnek, papryczki. Klasyka” – ogłosił na Twitterze.

Po tym ćwierknięciu na panią Clark zewsząd spadły gromy. Że się nie zna, że prowokuje, że nie nadaje się na krytyka kulinarnego. Sprawa, którą szybko ochrzczono „guacamolegate”, żyła w telewizjach śniadaniowych i serwisach plotkarskich przez kilka dni.

Tymczasem prezydencki gust jest od ponad dwustu lat wyzwaniem dla szefa kuchni Białego Domu, a przynajmniej od pięciu dekad ta kwestia ma często wymiar polityczny.

Elegant na uwięzi

Pierwszym takim kucharzem (lata 1793–1797) był czarnoskóry Hercules, niewolnik Jerzego Waszyngtona (tak, tak, Ojciec Narodu miał w sumie ponad 270 niewolników). Gotował prezydentowi typowe specjały amerykańskiego Południa. – Mówiono o nim zdrobniale „wujcio Harkless”. Jak na owe czasy cieszył się sporą dozą wolności. Mógł na przykład opuszczać siedzibę głowy państwa, mieszczącą się wówczas w Filadelfii. Poza tym rodzina Waszyngtona pozwalała mu sprzedawać nadwyżki jedzenia, dzięki czemu zarabiał 200 dolarów rocznie, co było wówczas kwotą pozwalającą na dostatnie życie. Hercules wydawał je na najmodniejsze, sprowadzane z Europy stroje. Uchodził nawet za dandysa – mówi Chelsea Lenhart, badaczka wczesnej historii Ameryki z Uniwersytetu George’a Washingtona.

Reklama