Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Bóg bogatych

Czy chrześcijaństwo może zastąpić w Chinach ideologię komunistyczną?

Tumblr
Chrześcijaństwo było zawsze postrzegane w Chinach jako wpływ obcy.

Przed olimpiadą w Pekinie władze ostrzegły, że kto liczy, iż przy okazji igrzysk będzie nawracał Chińczyków na swoją religię i urządzał w tym celu publiczne imprezy, srodze się rozczaruje. Przybysze z zagranicy muszą przestrzegać w tych sprawach prawa Chińskiej Republiki Ludowej – żadnych misjonarskich złudzeń, panowie! Ale napomnienie raczej zwraca uwagę na problem, niż go likwiduje.

W kosmologii chińskiej tao (dao – droga, którą toczy się rzeczywistość) to zasada harmonii Wszechświata. To „przodek wszystkich nauk i tajemnica przekraczająca wszystkie tajemnice”, jak czytamy w starych taoistycznych pismach chińskich. Przez tysiąclecia Chińczycy chadzali różnymi drogami – konfucjańską, taoistyczną, buddyjską. Za czasów przewodniczącego Mao i jego czerwonej książeczki – drogą narodowego komunizmu, a dziś?

Co zajmie miejsce ideologii Marksa i Mao? Może neokonfucjanizm – władze przychylniejszym wzrokiem patrzą na odradzanie się zainteresowań naukami Mistrza Kunga, czyli Konfucjusza („Niezbędnik Inteligenta” 8/06). A może chrześcijaństwo? Istnieje ono w Chinach w sposób względnie trwały i zorganizowany wprawdzie zaledwie od kilku wieków, ale w końcu i tak dłużej niż komunizm czy kapitalistyczna ideologia ciężkiej pracy i konsumpcji. – Wielu Polaków wyobraża sobie, że chrześcijaństwo jest jedyną religią na świecie – zżyma się sinolog prof. Karin Tomala z Zakładu Krajów Pozaeuropejskich PAN. – Ale niby dlaczego chrześcijaństwo miałoby zapanować w Chinach? Dla Chińczyków jest ono czymś obcym, historycznie związanym z kolonializmem.

Inaczej uważa prof. Roman Malek, misjonarz werbista, także znawca Chin, naczelny redaktor kwartalnika „Chiny dzisiaj” wydawanego przez polski episkopat. – Nikt tam nie patrzy na chrześcijaństwo jak na artykuł z importu. Już od XVIII w., choć było zakazane, stało się czymś chińskim.

Były polski konsul generalny w Szanghaju Jerzy Bajer przypomina, że w XIX w. w Chinach działali przede wszystkim misjonarze protestanccy – z Anglii, Szkocji, Niemiec, USA. – Katolików było najmniej. Katolickie dogmaty – na przykład o grzechu pierworodnym czy Bogu wcielonym w człowieka niespecjalnie trafiają do Chińczyka. On jest z natury bardzo pragmatyczny, dlatego bardziej może do niego przemawiać etos protestancki z kultem ciężkiej pracy. Konsul opowiada anegdotę, jaka jest różnica między Chińczykiem a Malajem, a ściślej między trzema Chińczykami a trzema Malajami. Jeden Malaj śpi, a jeden Chińczyk się uczy; dwóch Malajów śpi lub się modli, a dwaj Chińczycy o coś grają, czyli ćwiczą umysł; trzech Malajów śpi albo się modli, a trzej Chińczycy zakładają firmę.

Chrześcijaństwo było zawsze postrzegane w Chinach jako wpływ obcy – zgadza się Bajer z prof. Tomalą – choć przyznaje, że w pierwszych latach XX w. w obliczu ciężkiej niewydolności cesarstwa chińskiego część elit odrzuciła wręcz chińską spuściznę kulturową, a chciała przyswajać Chinom myśl zachodnią, w tym wiarę chrześcijańską. Chrześcijaninem był Czang Kaj-szek, przywódca nowoczesnego nacjonalizmu chińskiego, który przegrał z komunistami i wycofał się wraz ze swoją armią na Tajwan. Przyswojenie chrześcijaństwa Chinom ostatecznie się nie powiodło. – Bo co innego cienka warstwa inteligencji, a co innego wielkie masy ludowe. Mao Zedong powiedział dalajlamie w 1954 r., że religia to trucizna– mówi Bajer.

Skoro trucizna – trzeba było się bronić. Komuniści niszczyli świątynie, klasztory, obiekty kultu różnych wiar, z podobnym rewolucyjnym zapałem prześladowali, więzili i mordowali duchownych i wyznawców. Partia rosła w siłę, konkurencji żadnej nie miała, więc setki milionów Chińczyków wierzyły teraz w komunizm. Wielu z nich bynajmniej nie pod przymusem, lecz z najszczerszego wewnętrznego przekonania.

– Chińczyk może być buddystą i taoistą – opowiada prof. Tomala. – Jak dziś mówi, że jest chrześcijaninem, to należy mu wierzyć. Ale Chińczycy zmieniają wiarę w zależności od sytuacji. Jako młodzi mogą być buddystami, potem często przechodzą na taoizm, a potem i w chrześcijaństwie mogą szukać odpowiedzi.

Atrakcyjność chrześcijaństwa w Chinach XXI w. przypomina nieco sytuację w radzieckiej Rosji. Kiedy komunizm się tam wypalał, a prześladowania za wiarę nie były już tak surowe jak za Lenina i Stalina, wśród inteligencji obudziło się żywe zainteresowanie katolicyzmem. Rodzime prawosławie uważano za antynowoczesne i podporządkowane komunistom. Za to katolicyzm był oknem na duchowy świat Zachodu postrzegany jako raj utracony.

– Wielu akademików i intelektualistów chińskich interesuje się chrześcijaństwem nie z powodów kościelnych czy religijnych, lecz etycznych – zaznacza o. Malek. – Podstawowe pytania, jakie stawia sobie współczesny człowiek – po co ja żyję? Po co ten szalony rozwój gospodarczy Chin? Czym się to wszystko skończy? – nie znajdują odpowiedzi w konfucjanizmie, buddyzmie czy taoizmie, bo te systemy nie mają takiej etycznej orientacji. Chrześcijaństwo – tłumaczy o. Malek – stało się atrakcyjne dla ludzi myślących o przyszłości i przeznaczeniu Chin, ale niezwiązanych z jakimkolwiek kościołem. Młodzi chińscy uczeni odkryli współzależność między rozwojem gospodarczym i społecznym a etycznymi fundamentami. Dostrzegli, że modernizacji świata zachodniego towarzyszyło chrześcijaństwo.

Część chińskich elit interesuje się więc chrześcijaństwem jako systemem wartości odnoszącej sukcesy cywilizacji zachodniej.Uważają, że chińska droga do kapitalizmu i demokracji potrzebuje etycznej busoli i liderów mających do zaproponowania coś więcej niż kult dorabiania się. A co z masami? Niedawno na zaproszenie misjonarzy werbistów odwiedziła Polskę grupa chińskich katolików. Jeden z nich, ks. Liu Xiu Hua, tak tłumaczy powody przechodzenia na katolicyzm: –Młodzi Chińczycy mają mnóstwo kłopotów, uważają, że chrześcijaństwo pomoże im zrozumieć, dokąd zmierzają, że doprowadzi ich do podobnego dobrobytu jak na Zachodzie. Wierzyłem w taoizm, myślą sobie, ale to nic nie zmieniło w moim życiu, może mi się poprawi, jak zostanę katolikiem.

Motywacja taka może nie brzmi zbyt budująco dla żarliwego katolika zachodniego, ale nie samą etyką i duchowością żyje człowiek. Tak czy owak, ruch w aksjologicznym interesie jest w Chinach duży. Sensację wywołały w tym roku wyniki badań dwóch socjologów szanghajskich, Tong Shijuna i Liu Zhongu, na reprezentatywnej próbce 4,5 tys. osób.

Obraz odbiega daleko od propagandowego, zgodnie z którym większość Chińczyków nie okazuje żadnego zainteresowania religijnością. Według szanghajskich uczonych, aż 300–400 mln Chińczyków uważa się za ludzi wierzących; w grupie wiekowej do 16 roku życia odsetek przyznających się do religii przekracza 31 proc. Chrześcijaństwo jest naturalnie w mniejszości, ale w warunkach chińskich oznacza to jednak miliony wiernych. I znów dane oficjalne rozjeżdżają się mocno z wynikami badań socjologów. Według źródeł rządowych, chrześcijan różnych wyznań było w 2005 r. ok. 16 mln, według socjologów – ok. 40 mln, a to już ok. 10 proc. całej populacji osób religijnych – żaden egzotyczny margines. Najsilniejszy wzrost religijności, nie tylko chrześcijańskiej, odnotowano wśród ludzi młodych.

Szanghajscy profesorowie komentują swoje ustalenia jako dowód, że religia służy harmonijnemu i stabilnemu rozwojowi społecznemu. – W Chinach wszystko jest dziś dozwolone – podkreśla prof. Tomala – byle nie mówić: precz z partią!Wtóruje jej konsul Bajer: – W dużych księgarniach można kupić chiński przekład Biblii, nawet specjalne wydanie obrazkowe dla dzieci. Podobnie Koran i dzieła kanonu buddyjskiego. Ale państwo musi wiedzieć, co się dzieje – jeśli powstaje jakaś struktura poza kontrolą państwową, traktowana jest podejrzliwie.

Chińska elita władzy jest w sprawie religii podzielona. W partii ścierają się liberałowie, pragmatycy, dogmatycy. Ci ostatni bynajmniej nie są zachwyceni powrotem religii. Tymczasem z danych oficjalnych wynika, że aż 20 mln członków partii, jedna trzecia, przyznaje się do kontaktów z jakąś formą religijności. 10,6 mln chrześcijan to członkowie Komunistycznej Partii Chin, a corocznie do Kościołów katolickiego lub protestanckiego wstępuje ok. 300 tys. osób.

Oficjalna polityka religijna partii komunistycznej opiera się na tzw. czterech nie (si bu) i pięciu zakazach (wu buzhun). Nie wolno zatem podporządkowywać się ani uzależniać od jakiejkolwiek organizacji religijnej, wchodzić w jakiekolwiek układy z takimi organizacjami międzynarodowymi ani w nich działać, jeśli mają charakter polityczny. Nie wolno pod pozorem religii agitować w sprawach społecznych i politycznych ani werbować wiernych wśród członków partii, w strukturach państwa i wymiaru sprawiedliwości. Zakazów wymierzonych w religie jest więcej, ale chaos transformacji często zamienia je w świstek papieru.

Według danych partyjnych komisji kontroli i kadr, w chrześcijańskich ceremoniach religijnych bierze regularnie udział ok. 5 mln komunistów, a nawet całe organizacje partyjne. Niektórzy wyżsi rangą aparatczycy miewają nawet własne prywatne kaplice, aby nie dać się przyłapać towarzyszom na gorącym uczynku łamania instrukcji partyjnych. Z początkiem roku partia wylała z posady panią Geng Sude, profesor filozofii w wyższej szkole partyjnej w Baoding. Pozwoliła ona na urządzanie w salach wykładowych studiów Biblii pod kierunkiem chińskich protestantów i sama się z nimi związała. Ale w porównaniu z represjami, jakie spadały i wciąż spadają na innych chrześcijan chińskich, panią Geng ukarano łagodnie. Kilka miesięcy temu grupę aktywnych protestantów skazano na trzy lata więzienia, nieposłusznych księży katolickich straszy się represjami i wsadza do aresztu, zamyka się kościoły, konfiskuje literaturę religijną.

Katolicy są w szczególnie fatalnej sytuacji, bo podpadają pod kluczowe paragrafy partyjnej polityki religijnej. Kościół rzymski jest organizacją międzynarodową, a centralę i najwyższego szefa ma tysiące kilometrów od Państwa Środka. To czyni z chińskich katolików element bardziej podejrzany od chińskich protestantów, którzy są zdecentralizowani i nie muszą mieć zewnętrznej zgody władz kościelnych na przykład na to, kto będzie biskupem.

W komunistycznych Chinach katolicyzm poddano ścisłej kontroli państwa, tak jak dawniej usiłowano to uczynić w komunistycznej Europie. W 1957 r. władze powołały tzw. katolickie stowarzyszenie patriotyczne, czyli Kościół narodowy, który słucha się Pekinu, a nie Watykanu, także w kluczowej dla katolicyzmu sprawie biskupów. Ilekroć dochodzi do ostentacyjnego wyświęcenia chińskiego biskupa „patrioty”, Rzym zgłasza protest, ale – rzecz ciekawa – takiego hierarchy namaszczonego przez partię bez zgody papieża nie ekskomunikuje z automatu. Pokazuje to, że los chińskich katolików leży papiestwu szczególnie na sercu i stara się ono nie zaogniać sytuacji, a jednocześnie zachować twarz. W końcu Jan Paweł II nazwał Azję „wspólnym zadaniem katolików trzeciego milenium”.

Zwłaszcza że obok owego oficjalnego Kościoła patriotycznego istnieje w Chinach Kościół podziemny, uznający centralną rolę papieża i Stolicy Apostolskiej. Los tych podziemnych katolików jest do dziś trudny, a za czasów ortodoksji maoistycznej graniczył z męczeństwem (POLITYKA 16/05). Kto zrywał z Rzymem, był tolerowany, kto zachował lojalność wobec głowy Kościoła, trafiał do więzienia lub obozu reedukacyjnego, gdzie wbijano do głowy prawdziwy chiński patriotyzm. Zdaniem o. Malka, podział na Kościół oficjalny i podziemny już nie przystaje do rzeczywistości. –Podziemie jest publiczne, co oznacza, że mamy do czynienia ze strukturą nielegalną, ale działającą publicznie i masowo, to nie są katakumby.

Podział polega raczej na stosunku do komunizmu niż do papieża. Ci, którzy nie tolerują współpracy księży z władzami, to Kościół podziemny. Jaki jest układ sił między obiema strukturami? Kościół patriotyczny ma ok. 60 biskupów i ok. 1,8 tys. księży, podziemny – ok. 40 biskupów i około tysiąca księży. Chińskich protestantów różnych wyznań jest ok. 15–17 mln; do początku lat 80. rozprowadzono w Chinach ponad 40 mln egzemplarzy Biblii.

W 1982 r. na fali zmian przyjęto nową konstytucję gwarantującą wolność religijną.Od tego czasu chrześcijaństwo zaczęło się odbudowywać – opowiada o. prof. Malek. – Wypuszczono z więźnień i łagrów biskupów, księży i siostry zakonne. Zaczęło się od prostych spraw, jak odzyskiwanie kościołów, renowacje, wskrzeszanie seminariów duchownych i klasztorów, a wszystko to było dziełem ludzi, którzy spędzili po 30 lat w komunistycznych więzieniach.

W efekcie chrześcijaństwo jest dziś w Chinach znacznie większą wspólnotą niż na początku ChRL, w 1949 r. liczbę katolików szacowano na niecałe 4 mln. Werbista podkreśla, że chrześcijaństwo przetrwało głównie dzięki samym rdzennym Chińczykom, bo przez długie lata misjonarze zagraniczni mieli zakaz ewangelizacji w Chinach. Teraz sytuacja się paradoksalnie komplikuje: ewangelizować wolno, ale czynią to dziś często świeccy, nawracający całe wioski bez wiedzy i zgody lokalnych i centralnych władz Kościoła.

– Chiny były jednym z priorytetów Jana Pawła II, choć popełnił on pewne błędy, jak na przykład kanonizacja 120 chińskich katolików męczenników – stwierdza o. Malek. – Po Benedykcie XVI nie spodziewam się długofalowej polityki, obecny papież raczej celuje na utrzymanie status quo. Papież Polak pielgrzymki do Chin nie odbył, nie odbędzie jej zapewne i Benedykt, chyba żeby Stolica Święta zerwała stosunki dyplomatyczne z Tajwanem, a nawiązała z Pekinem. Na razie jednak Chiny nadal szukają swego tao. – Dla Chińczyka najważniejszym bogiem stał się bóg bogactwa – mówi prof. Tomala – i to do niego się dzisiaj modlą.

Współpraca: Agnieszka Mazurczyk

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną