Irańskie ministerstwo zdrowia poszło na ugodę z faktami i zapowiedziało otwarcie 150 ośrodków odwykowych dla alkoholików. To duży postęp, bo jeszcze dwa lata temu władze twierdziły, że w kraju nie ma uzależnionych. Dziś już przyznają, że w Iranie jest ok. 200 tys. alkoholików (nieoficjalnie – ponad milion). Ale nie chodzi tylko o liczbę. Światowa Organizacja Zdrowia twierdzi, że jeśli Irańczyk już pije, to na umór – średnio 25 litrów czystego alkoholu rocznie, czyli więcej niż pijący Rosjanin.
W islamskim Iranie alkohol jest zakazany pod karą batów lub nawet śmierci (przy recydywie). Mogą go produkować na własny użytek tylko niemuzułmanie. Ale oficjalna abstynencja to dla Persów novum – przed rewolucją z 1979 r. pili przez ponad 5 tys. lat. Nie przypadkiem jeden z najpopularniejszych szczepów winnych (Shiraz) nazywa się jak miasto w południowym Iranie. Dziś jednak, w warunkach konspiracyjnych, Irańczycy przerzucili się na arak, mocną (ponad 50-proc.) wódkę z winogron, ugniatanych potajemnie w wannach, i wlewaną do gardeł w domu lub na wycieczkach po górach wokół Teheranu. A jak ktoś nie ma własnej, może zamówić – z bezpłatną dostawą do domu, po 3 zł za litr.
Wielu młodych Irańczyków naiwnie tłumaczy, że pije z powodów politycznych. Ale problem jest realny – liczba alkoholików szybko rośnie i niedługo może być ich więcej niż narkomanów, których jest w Iranie ponad 3 mln. 150 ośrodków na 77 mln mieszkańców to niewiele, ale ajatollahowie zrobili pierwszy krok ku trzeźwości – przyznali, że problem istnieje.