Nie tylko Polskę czeka kontrowersyjne referendum, a może i dwa. Dania 3 grudnia będzie musiała zdecydować, czy chce przyjąć unijne reguły dotyczące wymiaru sprawiedliwości. Jeszcze w 1992 r., podczas podpisywania formalnie zakładającego Unię Europejską traktatu z Maastricht, sama się spod nich wyłączyła (a także z zapisów dotyczących unijnych spraw wewnętrznych, walutowych, obronności i obywatelstwa). Ale teraz ściślejsza współpraca stała się nowym warunkiem pozostania w europejskiej agencji Europol, a premier Lars Lokke Rasmussen przekonuje rodaków, że bez międzynarodowego policyjnego wsparcia Dania nie poradzi sobie z przestępczością na własnych granicach. To kolejna wolta ze strony szefa rządu, bo tuż przed czerwcowymi wyborami jego zwykle prounijna partia niespodziewanie wydała wspólne oświadczenie z nacjonalistyczną Duńską Partią Ludową, w którym gorąco poparła Davida Camerona w sporach z Brukselą. Teraz jednak Rasmussen przyspieszył pierwotnie planowane na przyszły rok referendum, właśnie po to, żeby Duńczycy nie sugerowali się brytyjskim głosowaniem nad unijnym „być albo nie być”.