Ślub Javiera Maroto bardziej przypominał mityng polityczny niż romantyczną ceremonię. Wśród gości weselnych pojawiło się bowiem kilkudziesięciu ważnych działaczy prawicowej Partii Ludowej, z hiszpańskim premierem Mariano Rajoyem na czele. To wielkie zaskoczenie, bo przecież pan młody wkładał obrączkę na palec drugiego mężczyzny. Tymczasem równo 10 lat temu, gdy Madryt legalizował małżeństwa osób tej samej płci, to właśnie Rajoy – jeszcze jako szef opozycji – najgłośniej krytykował reformę, twierdząc, że została napisana „na złość katolikom”, a także oprotestował ją w Trybunale Konstytucyjnym, uzasadniając, że „wypacza pojęcie małżeństwa”. Teraz, zaledwie na 3 miesiące przed wyborami, zignorował jednak krytykę najbardziej twardogłowych członków własnego ugrupowania (w mediach gorzkich słów pod jego adresem nie szczędził minister spraw wewnętrznych). Znaczenie miało i to, że pan młody jest jego wieloletnim przyjacielem, a być może przekonały go argumenty ekonomiczne: organizacje LGBT szacują bowiem, że Hiszpania jest najchętniej wybieranym przez homoseksualistów europejskim kierunkiem wakacyjnym, a goście o tej orientacji co roku zostawiają tu 6 mld euro.
Polityka
39.2015
(3028) z dnia 22.09.2015;
Ludzie i wydarzenia. Świat;
s. 8
Reklama