Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Zatoka też z kraja

Obóz dla uchodźców w Jordanii. Obóz dla uchodźców w Jordanii. Raad Adayleh/AP / EAST NEWS

Kraje Zatoki Perskiej pozostają nieugięte. Gdy Turcja, Liban, Jordania, Irak i Egipt przyjęły 95 proc. syryjskich uciekinierów, w sumie około 4 mln osób, to w nieodległych bogatych petromonarchiach nadal nie zarejestrowano ani jednego uchodźcy z Syrii. Co nie oznacza, że Syryjczyków nad Zatoką nie ma. Zjednoczone Emiraty Arabskie twierdzą, na przekór uchodźczym statystykom, że mieszka u nich ćwierć miliona uciekinierów z Syrii. Arabia Saudyjska mówi o 2,5 mln – tu eksperci twierdzą, że to gruba, może nawet 20-krotna, przesada. Między zero a kilkaset tysięcy różnica jest znaczna. Skąd się bierze?

Monarchie znad Zatoki nie są stroną konwencji genewskiej o statusie uchodźców i traktują uciekinierów syryjskich jako gości czy gastarbeiterów. Ale znów to tylko część objaśnienia. Konwencji nie ratyfikowały Jordania (ok. 2 mln syryjskich uchodźców), Liban (1,2 mln) i Irak (0,25 mln). Turecki politolog Barın Kayaoğlu podpowiada w Al Monitor, waszyngtońskim portalu poświęconym sprawom bliskowschodnim, że w kulturze arabskiej nie wypada przechwalać się pomocą udzielaną innym, i petromonarchie zrobiły to dopiero wywołane do tablicy.

Niemniej wolą falę migracji trzymać z daleka. Obawiają się zwłaszcza najmniejsi, jak Bahrajn, Katar i Kuwejt, których zamożność wynika z niewielkiej liczby mieszkańców. Saudowie też się boją, tym bardziej, im tańsza jest ropa, źródło potęgi absolutnej monarchii i wraz z pogłębiającym się sporem m.in. z Iranem, który może skorzystać z okazji, by podesłać wspieranych przez siebie terrorystów.

Polityka 39.2015 (3028) z dnia 22.09.2015; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 9
Reklama