Argentyna okazuje się bardzo podobna do Polski. Nad La Platą wybierali prezydenta tego samego dnia co nad Wisłą parlament i nie obyło się bez analogii. Po pierwsze, wszyscy spodziewali się miażdżącej przewagi kandydata lewicy Daniela Scioli niektóre telewizje odtrąbiły jego zwycięstwo od razu po zamknięciu lokali z urnami, co prawda po kilku godzinach okazało się, że głosy rozłożyły się po równo między niego i głównego reprezentanta prawicowej opozycji Mauricio Macri.