Z zeznań i aktów oskarżenia wyłania się porażający rozmiar korupcji w Rzymie. I rewelacja, że mafia wcale nie jest wyłącznie zjawiskiem południa Italii, produktem tamtejszej mentalności i tradycji, które południowcy wysysają od pokoleń z mlekiem matki, a może nawet dziedziczą genetycznie. Naturalnie macki organizacji mafijnych – cosa nostra (Sycylia), ’ndrangheta (Kalabria) i camorra (Kampania) – sięgają i bogatej północy. Mafie mają tam swoich rezydentów, związki z biznesem i udziały w wielkich inwestycjach, jak choćby w mediolańskim Expo. Jednak w Rzymie, po raz pierwszy w dziejach włoskiego bezprawia, jak samosiejka wyrosła zupełnie niezależna mafia miejscowa bez żadnych związków z południem.
Śledczy nazwali ją Mafia Capitale (Mafia Stołeczna). W strukturze i metodach działania rzymscy mafiosi odwzorowali to, co jest ponurą rzeczywistością południa: zblatowanie gangsterów z politykami i biznesem. Mafia Stołeczna była stowarzyszeniem przestępców okradających na potęgę największe włoskie przedsiębiorstwo: państwo, a przede wszystkim własne miasto. Chodzi o miliardy euro. Wszystko wskazuje na to, że w proceder zamieszany był również burmistrz Rzymu w latach 2008–13 Gianni Alemanno. Nie został aresztowany, ale jest objęty śledztwem.
Policja na trop rzymskich mafiosów wpadła przypadkiem. Ale i trudno się dziwić, skoro szef wydziału antykorupcyjnego w zasiadającej na Kapitolu radzie miejskiej był jednym z nich. W kwietniu 2011 r. u wybrzeży sardyńskiego portu Alghero awarii uległ płynący z wysp karaibskich morski jacht „Kololo II”. Motorówka policji skarbowej odholowała go do portu, a przy okazji w skrytkach pod pokładem policjanci znaleźli pół tony najczystszej kokainy (wartość rynkowa – ok.