Świat

Stambuł, Wagadugu, Dżakarta

Prezydent Erdoğan na miejscu tragedii w Stambule Prezydent Erdoğan na miejscu tragedii w Stambule Lefteris Pitarakis/Pool/EPA / PAP

Trzy styczniowe zamachy – na skraju Europy, w Afryce Zachodniej i w Azji Południowo-Wschodniej – ilustrują taktyczną tendencję dżihadystów. Choć gdzie indziej szukali inspiracji, to obierali za cele cudzoziemców lub cudzoziemskie symbole w krajach muzułmańskich o sekularnych rządach. W starej części Stambułu zamachowiec samobójca z Państwa Islamskiego zaatakował grupę niemieckich turystów. Według tureckich władz 27-latek kilka dni wcześniej przekroczył granicę z Syrią i mimo weryfikacji nie wzbudził czujności służb bezpieczeństwa. W Wagadugu członkowie afrykańskiej Al-Kaidy przeprowadzili pierwszy zamach w Burkina Faso. Napadli na duży hotel, wzięli blisko dwustu zakładników w sąsiedniej restauracji, których po dramatycznej operacji uwolniła policja, zginęło prawie 30 osób.

W Dżakarcie kilkuosobowa grupa ostrzelała kawiarnię amerykańskiej sieci, wysadziła budkę policji drogowej i wdała się w strzelaninę z policją i wojskiem. Rzecz działa się w centrum miasta i w bardzo zatłoczonym miejscu metropolii. Zamach wyglądał na przygotowany według scenariusza listopadowych ataków w Paryżu, jednak zginęły tylko cztery osoby cywilne i większość napastników. Prawdopodobnie za całość szkolenia posłużyły im internetowe nauki rodaków walczących na Bliskim Wschodzie.

Wydarzenia w Dżakarcie obudziły obawy, czy w Indonezji, najludniejszym, ale umiarkowanym społeczeństwie muzułmańskim, nie odradza się ruch radykałów z poprzedniej dekady. Jednak po atakach Indonezyjczycy przez sieci społecznościowe masowo wysyłali terrorystom krótkie i dobitne przesłanie: nie boimy się was.

Polityka 4.2016 (3043) z dnia 19.01.2016; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 8
Reklama