Ważne amerykańskie czasopismo „Foreign Policy” pisze o niej: jeden z najbardziej wpływowych i kreatywnych polityków na świecie minionego roku. Szczególne wrażenie robią jej odwaga, zdolność do przełamywania oporów i wskazywania drogi oraz obrona praw człowieka, zwłaszcza praw kobiet.
O szwedzkiej minister spraw zagranicznych, 61-letniej Margot Wallström, zrobiło się głośno na świecie wiosną zeszłego roku, kiedy zaangażowała się w obronę skazanego na chłostę saudyjskiego blogera Raifa Badawiego. Wskazując równocześnie na powszechną dyskryminację Saudyjek, nazwała bez ogródek Arabię Saudyjską „średniowieczną dyktaturą”. Naciski Rijadu spowodowały, że Liga Arabska wycofała zaproszenie dla szwedzkiej minister na posiedzenie w Kairze, gdzie miała być gościem honorowym i przedstawiać szwedzkie stanowisko w sprawie konfliktu na Bliskim Wschodzie.
Wallström naraziła się w ten sposób szwedzkiemu przemysłowi zbrojeniowemu, który od lat zaopatruje Arabię. Sztandarowy reprezentant szwedzkiego kapitału Marcus Wallenberg domagał się przedłużenia umowy o współpracy militarnej z Arabią Saudyjską, grożąc utratą tysięcy miejsc pracy, gdyby do tego nie doszło. W obronę szwedzkich interesów zaangażowano nawet króla Karola XVI Gustawa, który musiał zapewniać Saudów, że jego minister nie miała bynajmniej zamiarów krytykowania islamu.
Wallström nie przejęła się zbytnio arabską krytyką. Zapewniała dziennikarzy, że pod jej adresem napłynęły z całego świata podziękowania za otwartość i niespotykaną w dyplomacji szczerość. „Codziennie dostawałam kwiaty. Ludzie tęsknią za tym, żeby stać przy swoich poglądach i bronić podstawowych wartości” – powiedziała.
Persona non grata
O Wallström dużo mówi fakt, że na wspomniane spotkanie Ligi Arabskiej w Kairze została zaproszona jako bohaterka.