Rumuńscy więźniowie pokazali talenty godne Balzaka: w ciągu ostatnich dwóch lat 118 z nich napisało w sumie 430 książek, w ubiegłym – aż 340. Nic dziwnego: za każdą przysługuje im miesiąc złagodzenia kary. Zasadę tę wprowadzono w 2000 r. w ramach cywilizowania rumuńskiego więziennictwa, ale dotyczyła tylko prac naukowych napisanych za kratkami; zwykle powstawała taka jedna, dwie rocznie. W 2013 r. rozszerzono i złagodzono przepisy, a pod celę, w ramach ogólnokrajowej walki z korupcją, trafił nowy gatunek więźniów: ludzie ze świecznika polityki i administracji, wojska oraz gospodarki. W tym były premier Adrian Nastase, najbogatszy Rumun Ioan Niculae oraz gwiazda futbolu Rica Popescu i wielu im podobnych; w sumie prawie 3 tys. osób. Wielu chwyciło za pióra. W celi rzecz jasna nie można mieć komputera, a więzienne biblioteki są dość ubogie. Co nie przeszkodziło w powstaniu wielu ambitnych prac: historycznych czy dotyczących mleczarstwa i technik dentystycznych.
Rekordzista wyprodukował książkę w 7 godzin. Miliarder Dan Voiculescu wydał z więzienia osiem pozycji. Na uniwersytetach powstał podobno cały przemysł – autorów i recenzentów. Sytuacja wymknęła się spod kontroli – przyznała właśnie minister sprawiedliwości Raluca Pruna. Pilna poprawka wniesiona do Senatu ma zatkać tę dziurę w prawie. Przy okazji natrafiono na liczne przypadki plagiatów, ale trudno wyczuć, czy powiększą one odsiadywane wyroki. Jedno jest pewne: życie pod celą, do którego zresztą przymierzany jest kolejny były premier i kolejne szychy, stanie się przewidywalnie banalne.