Wielu syryjskich uchodźców, gdyby miało ku temu warunki, chętnie zostałoby w Turcji i nie ryzykowałoby podróży na zachód. Mają stąd bliżej do domu i wciąż słyszą muezinów.
Nadżib, lat 27, z wykształcenia architekt, koczuje przy stacji kolejowej w Izmirze, mieście na zachodnim wybrzeżu Turcji, czekając na transport do Stambułu. Dziesięć dni temu uciekł z Damaszku. Uciekł, mówi, przed prezydentem Baszarem Asadem, przed walczącymi z nim rebeliantami, przed głodem, a przede wszystkim przed służbą w wojsku i zesłaniem na front.
Najpierw zatrzymał się u przyjaciół w Homs, niegdyś ponadmilionowym mieście, a dzisiaj, czyli po prawie pięciu latach wojny domowej, pogorzelisku.
Polityka
11.2016
(3050) z dnia 08.03.2016;
Świat;
s. 50
Oryginalny tytuł tekstu: "Turecki czyściec"