Ugrupowanie nazywa się „Partia Ludowa Nasza Słowacja”. Lider – Marian Kotleba – od trzech lat rządzi regionem (żupą) bańskobystrzyckim w środkowej części kraju. Słowacy kierujących regionami wybierają w wyborach bezpośrednich i Kotleba w 2013 r. takie wybory wygrał, zdobywając 55 proc głosów. Wtedy też zaczął być rozpoznawany w całym kraju.
Wcześniej był znany tylko jako hałaśliwy przywódca młodzieżowych grupek, których członkowie nosili ciężkie buty, golili czaszki na łyso i wdziewali mundurki wystylizowane na uniformy „Hlinkowej gardy”, czyli ugrupowań, które były zbrojnym ramieniem klerofaszystowskiej dyktatury z lat II wojny światowej.
Kotleba oficjalnie zgłasza akces do ideologii tamtego uzależnionego od hitlerowców państwa. Przeciwko rządom dyktatora, księdza Józefa Tiso, w 1944 r. zbuntowali się demokraci i armia, wzniecając Słowackie Powstanie Narodowe. To jeden z najważniejszych epizodów narodowej historii. Kotleba nazywa Powstanie „zdradą narodową” i w jego rocznicę wywiesił na siedzibie „żupana” w Bańskiej Bystrzycy żałobne, czarne flagi.
Ma 38 lat, wcześniej był nauczycielem informatyki w gimnazjum, potem administratorem sieci komputerowej w tejże szkole. Działalność polityczną uprawiał po godzinach, egzystując latami na marginesie.
Sukces w wyborach lokalnych przyszedł niespodziewanie. Kotleba postanowił wtedy pójść za ciosem. Przestał epatować nazistowskimi mundurami, skinhaedzi z jego otoczenia usunęli się w cień. Ubrał marynarkę i białą koszulę, w telewizji się uśmiecha i żartuje.
Ten drobnomieszczański anturaż nie ma jednak wpływu na jego program i ideologię. Głównym celem ataków pozostali Romowie – znienawidzona, trzystutysięczna mniejszość nędzarzy, żyjąca w gettach na obrzeżach miast i miasteczek.