Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Lekcja Fukuszimy: jakie wnioski wyciągnięto z katastrofy sprzed pięciu lat

Wciąż jednak dziesiątki tysięcy ludzi nadal mieszka w tymczasowych domach. Wciąż jednak dziesiątki tysięcy ludzi nadal mieszka w tymczasowych domach. International Federation of Red Cross and Red Crescent Societies / Flickr CC by 2.0
Japonia odeszła częściowo od atomu, świat przestał uważać, że coś, co jest japońskie, daje stuprocentową gwarancję bezpieczeństwa, a ci, którzy zostali przy atomie, postawili na podwyższone standardy bezpieczeństwa.
Wzdłuż wybrzeża zbudowano wysokie murowane zabezpieczenia, mając chronić przed falami tsunami.International Federation of Red Cross and Red Crescent Societies/Flickr CC by 2.0 Wzdłuż wybrzeża zbudowano wysokie murowane zabezpieczenia, mając chronić przed falami tsunami.

Po olbrzymim wysiłku, jaki włożono w oczyszczenie okolic Fukuszimy z substancji toksycznych, niektórym z ponad 100 tys. ewakuowanych pozwolono wrócić do domów. Wciąż jednak dziesiątki tysięcy ludzi mieszka w tymczasowych domach, poziom promieniowania w zbiorniku ze skażoną wodą chłodzącą reaktor jest nadal wysoki, a zanim całkowicie uda się zdemontować pogruchotane reaktory, minie jeszcze wiele dekad. Straty dla japońskiej gospodarki wyceniono w sumie na ponad 100 mld dolarów, a żaden z sześciu reaktorów w elektrowni Fukuszima już nigdy nie będzie w pełni sprawny.

Konsekwencje dla zdrowia, o których mówiono zaraz po awarii elektrowni, przybrały nieoczekiwany kierunek. Okazało się bowiem, że to nie rak, na którego ludzie mieli zacząć chorować dużo częściej, tylko choroby psychiczne są największym zmartwieniem. Podobnie jak w Czarnobylu koszty psychiczne katastrofy przerosły najśmielsze oczekiwania. Szacuje się też, że przymusowa ewakuacja w pewnym stopniu przyczyniła się do ponad tysiąca przedwczesnych zgonów.

Katastrofa zrewidowała też powszechną wcześniej opinię, jakoby Japończycy rygorystycznie podchodzili do bezpieczeństwa, a zarządzane przez nich firmy dawały stuprocentową gwarancję przestrzegania procedur. Fukuszima pokazała, że wcale tak nie jest, niedociągnięcia od dawna zamiatano pod dywan, a zgłaszający usterki szeregowi pracownicy elektrowni byli ignorowani. Dlatego po katastrofie powstały nowe standardy bezpieczeństwa, a nadzorujący pracę elektrowni atomowych Urząd ds. Energii Atomowej dostał nowe uprawnienia.

Zmieniło się też podejście do samych elektrowni. W Japonii tuż po katastrofie wyłączono większość z nich, ludzie przestraszeni rozmiarem tragedii, chcieli odejść od atomu.

Reklama