Polowanie z nagonką
Poroszenko popycha premiera Ukrainy do dymisji. Ale kto miałby go zastąpić?
Prezydent Petro Poroszenko chciałby dymisji premiera Arsenija Jaceniuka. Na razie bezskutecznie. Jaceniuka chroni ukraińska konstytucja, która pozwala tylko raz, podczas trwającej sesji parlamentu, głosować wotum nieufności wobec szefa rządu. Jaceniuk niedawno ocalił głowę, dzięki – jak się ocenia w Kijowie – wpływom oligarchów w Radzie Najwyższej. Czy Poroszenko spróbuje zrealizować swój polityczny plan w tym tygodniu? Jeśli nie, Jaceniuk może sprawować swój urząd do końca obecnej sesji, czyli do jesieni.
Niepewność działa deprymująco. Nie tylko na rząd, który zresztą pracuje w niepełnym składzie po głośnych dymisjach ministrów. Także na nastroje w kraju i na tempo prowadzenia reform, co dla Ukrainy jest sprawą być albo nie być. To od skuteczności reform MFW uzależnia wypłaty kolejnych transzy pomocowych. To brak wyraźnych efektów walki z korupcją zniesmacza Amerykę.
Sam Jaceniuk też jest w niezręcznej sytuacji: trudno rządzić krajem wbrew planom prezydenta, zwłaszcza gdy proprezydencka partia (Blok Petro Poroszenki) to największa siła w parlamencie. Premier nawet dramatycznie zaapelował do prezydenta, udzielając wywiadu jednej z zachodnich gazet: niech się zdecyduje, niech mnie odwoła albo popiera naszą, rządową linię, mówił.
Jaceniuk jest krytykowany przez obóz prezydenta – tę grę rozpoczął mer Odessy Miheil Saakaszwili, zarzuca mu się spowalnianie reform i sprzyjanie oligarchom.
Chcąc dymisji premiera, prezydent lub jego otoczenie musi namówić Jaceniuka do jej złożenia. Próbowano naciskać. To nie jest łatwe zadanie, bo premier nie zamierza odejść w polityczny niebyt, a trudno znaleźć zajęcie odpowiadające jego aspiracjom (No, w każdym razie od miesiąca takiej funkcji nie zaoferowano). Jeśli nie – partia Jaceniuka, w złości, opuści koalicję.