Stany Zjednoczone nie kojarzą się z kopaniem piłki, ale za ich sprawą może dojść w tym sporcie do rewolucji.
Pięć zawodniczek tamtejszej drużyny narodowej właśnie zaskarżyło swój związek sportowy przed rządową agencją do spraw równych płac. Zeszłoroczny finał kobiecych mistrzostw świata z ich udziałem pobił rekord oglądalności tej dyscypliny w USA: aż 25 mln Amerykanów śledziło na żywo, jak ich rodaczki wygrywają z Japonią. Piłkarkom zapłacono jednak za ubiegły sezon aż czterokrotnie mniej niż ich kolegom, mimo że ci ostatni zakończyli z milionem dolarów straty i nawet nie zakwalifikowali się do nadchodzących igrzysk olimpijskich, a kobiety przyniosły federacji 5 mln dol. czystego zysku.
Być może amerykański pozew zmusi do zmian także centralne władze FIFA. Organizacja jest bowiem znana z lekceważenia kobiecego futbolu – na wspomnianych mistrzostwach kazała zawodniczkom (pomimo protestów sportowców, trenerów i kibiców) grać na twardej i niebezpiecznej sztucznej nawierzchni, a Sepp Blatter miał im do powiedzenia jedynie tyle, żeby nosiły bardziej obcisłe spodenki. Trudno o lepszy moment do zmiany nastawienia niż teraz, gdy federacja musi oczyścić swój wizerunek po ciężkich zarzutach korupcyjnych.