Nowa linia łącząca Iran z Chinami to tylko zapowiedź uruchomienia następnych transazjatyckich tras.
Teheran z wielką pompą zainaugurował połączenie kolejowe z chińskim Yiwu; trasa wiedzie przez cztery „stany”: Turkmenistan, Uzbekistan, Kirgistan i Kazachstan oraz przez całe Chiny, aż po Morze Południowochińskie. Podróż trwa 8 dni, o miesiąc krócej niż analogiczna drogą morską – i pozwala ominąć Kanał Sueski. Jeśli tę trasę – a czemu nie? – pociągnąć przez Turcję, można by dojechać aż do Portugalii, też skracając po drodze dystans; takie rozmowy właśnie trwają. Na ukończeniu jest kolejna linia, łącząca z Afganistanem, pozwalająca przewozić tamtejsze minerały do Indii (z portu Chabahar), z pominięciem Pakistanu. Za dwa lata ma być gotowe nowe połączenie kolejowe z Irakiem, wcześniej jeszcze – przez Azerbejdżan z Rosją. Te ambitne plany były dotychczas zamrożone z powodu sankcji i kłopotów kredytowych (oraz strachu zachodnich banków przed Amerykanami). Teraz wiele z nich można wyjąć z lodówki: według przecieków Chińczycy dali na trasę do Yiwu 2 mld dol., podobnie wspiera Iran Korea Południowa, a podczas pierwszej europejskiej wizyty prezydenta Rouhaniego tłoczyli się w kolejce Włosi i Francuzi.