Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kontrrewolucja sytych

Brazylia: znów przewrót?

Demonstranci na Copacabanie czekają na decyzję parlamentu o impeachmencie prezydent Dilmy Rousseff. Demonstranci na Copacabanie czekają na decyzję parlamentu o impeachmencie prezydent Dilmy Rousseff. Silvia Izquierdo/AP Photo / East News
W Brazylii odżywa fatalna latynoamerykańska tradycja obalania demokratycznych rządów w imię interesów garstki. Tym razem nawet armia może nie być potrzebna.
Zdjęcia ukazujące przełomowe momenty kariery politycznej Dilmy Rousseff, które doprowadziły do uruchomienia procedury impeachmentu.Jane de Araújo, Senado Federal, José Cruz, Marcello Casal Jr e Valter Campanato/Wikipedia Zdjęcia ukazujące przełomowe momenty kariery politycznej Dilmy Rousseff, które doprowadziły do uruchomienia procedury impeachmentu.

To nie początek końca, lecz początek walki! – wykrzyczała prezydent Dilma Rousseff dzień po głosowaniu w Kongresie, które rozpoczęło procedurę usunięcia jej z urzędu. Konstytucja dopuszcza impeachment, ale tylko gdy głowa państwa popełni przestępstwo.

Pretekstem do impeachmentu jest domniemane ukrywanie za pomocą trików księgowych wysokości deficytu budżetowego w 2015 r. Gdyby jednak to był prawdziwy powód kryzysu politycznego, pewien kongresmen opozycji nie wychwalałby oficera armii, który w czasach dyktatury torturował Dilmę – jak poufale mówią o niej Brazylijczycy. Gdyby chodziło o biurokratyczne wykroczenia, na ulice nie wychodziłyby setki tysięcy ludzi manifestujących to nienawiść do rządu – jedni, to poparcie – drudzy.

Brazylijczycy są podzieleni, jak nie byli od czasów dyktatury trzy dekady temu. Jedni malują obraz „najgorszego kryzysu w dziejach”, kraju w ruinie, rządzonego przez „czerwoną szajkę”. Drudzy są wdzięczni lewicowemu rządowi za wyciągnięcie ich z nędzy, ogłaszają, że będą bronić demokracji i nie pozwolą na zamach stanu. W ten sposób również Dilma nazywa próbę usunięcia jej z urzędu.

Zamachy stanu należą do mrocznej części dziejów Ameryki Łacińskiej. Dziś stara oligarchia, tracąca część władzy na rzecz uboższych grup, uczy się z powodzeniem odzyskiwać władzę w drodze bezkrwawych przewrotów, bez udziału wojska. Narzędziami są kontrolowane przez „swoich” wymiar sprawiedliwości i media. A jeśli w parlamencie udaje się skleić większość, można zrobić, co się chce. Udało się już w Hondurasie (2009 r.) i Paragwaju (2012 r.). Uda się w Brazylii?

Przez ostatni rok opiniotwórcze środki przekazu w Europie i USA opisywały brazylijski kryzys, powielając antyrządową wersję miejscowych telewizji i gazet należących do pięciu oligarchicznych rodzin.

Polityka 18.2016 (3057) z dnia 26.04.2016; Świat; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Kontrrewolucja sytych"
Reklama