Premier Rajoy kurczowo trzyma się stołka, a jego ministrowie nie uznają wyłonionego w wyborach parlamentu.
Hiszpania, która po grudniowych wyborach weszła w piąty miesiąc bez rządu, powoli zbliża się do standardów wyznaczonych przez Belgię, gdzie rząd powołano dopiero po 589 dniach. Wielu publicystów o sytuacji w kraju nie mówi inaczej jak hiszpański cyrk. Od miesięcy mimo kilku prób nie udało się stworzyć koalicji ani przywódcy zwycięskiej Partii Ludowej Mariano Rajoyowi, ani też Pablo Sanchezowi, który stoi na czele socjalistów, czyli drugiego dużego ugrupowania.