Z powodu suszy urzędnicy pracują tutaj tylko dwa dni w tygodniu.
Wenezuela skraca tydzień pracy do zaledwie dwóch dni: prezydent Nicolás Maduro polecił pracownikom administracji publicznej, by pojawiali się w urzędach jedynie w poniedziałki oraz wtorki. Te niespodziewane wakacje to efekt ciągnącej się suszy, z powodu której woda w rzekach spadła do tak niskiego poziomu, że te nie są w stanie napędzać hydroelektrowni El Guri, podstawowego w tym państwie źródła prądu. Dlatego w całym kraju prąd jest codziennie wyłączany na 4 godziny, a 1 maja zegary zostały przestawione o 30 minut do przodu, dzięki czemu można później włączać latarnie miejskie. Paradoksalnie urzędnicy nie cieszą się z przymusowego wolnego, bo krążą pogłoski, że ich wypłaty za ten czas zostaną pomniejszone o liczbę nieprzepracowanych godzin – nikt z obozu władzy nie potwierdził tych pogłosek, ale także im nie zaprzeczył. A że na państwowej pensji jest w sumie 2,8 mln osób, to w tym roku lato w Wenezueli może być naprawdę gorące.