Nowa gwiazda Partii Pracy. Niski wzrost nadrabia dynamiką. W młodości bokser amator. Teraz fan Liverpoolu. Nie pije, nie pali i biega w maratonach. Ma 45 lat i płomień w oku podobny do tego, jaki miał młody Tony Blair. Skromny, ale wygadany i pragmatyczny.
Nawet prawicowy „The Spectator” nagrodził go i przyznał tytuł superposła za bycie odważnym w dyskusjach o ekstremizmie. Poseł Partii Pracy, potem minister transportu. Zawsze w nienagannie skrojonym garniturze. Potrafił się świetnie dogadać z ustępującym merem, konserwatystą Borisem Johnsonem. Muzułmanin, który niedawno celebrował z Żydami paschę. Tylko w Londynie mógł się narodzić fenomen Sadiqa Khana.
Przyniosę swój Koran
Kiedy w 2009 r. Khan miał być zaprzysiężony do Tajnej Rady przy premierze, z Pałacu Buckingham przyszło pilne zapytanie: na którą wersję Biblii chciałby przysięgać? Pierwszy minister muzułmanin Sadiq Khan kazał szybko odpisać: nie róbcie sobie problemu, przyniosę własny Koran. Mało kogo to zdziwiło: Londyn to stolica europejskiego liberalizmu, a Khan to muzułmanin nowoczesny. Podkreśla, że nie ma nic wspólnego z ekstremizmem, że zawsze z nim walczył, a w Izbie Gmin popiera prawa kobiet i związki małżeńskie gejów. Trzy lata temu imam w Bradfordzie nałożył na niego za to fatwę. Khan, jego żona i dwie nastoletnie córki otrzymali policyjną ochronę.
Jego rodzice przyjechali do Londynu w latach 60. z Pakistanu. Ojciec był kierowcą autobusu, matka krawcową. Urodził się w 1970 r., wychował w południowym Londynie, w ubogiej dzielnicy Tooting. Zaczął trenować boks, także dla samoobrony, bo Tooting potrafił być w tych czasach niebezpieczny dla „Pakich”. Żył w mieszkaniu komunalnym, dorastał z siódemką rodzeństwa.