W grze o emocje Europa przegrywa z Bliskim Wschodem. Siła jego wartości i religijny żar przyćmiły nudny zachodni racjonalizm. To dlatego w „Uległości” Michela Houellebecqa Francuzi wybierają muzułmanina na prezydenta – chcą w coś wierzyć. „Poszukiwanie sensu powraca. Coraz więcej ludzi nie wytrzymuje życia bez Boga. Ateizm trudno znieść – on boli” – opowiada Houellebecq na antenie France2, a dopytywany, czy on też tak to odczuwa, przytakuje. W „Uległości” nawet symbol zgnuśniałej emocjonalnie Europy – profesor literatury na Sorbonie, specjalizujący się w dekadenckim Huysmansie – przechodzi na islam. To nie przypadek, że przed Houellebecqiem o podobnym poczuciu bezsensu pisał czołowy brytyjski autor Julian Barnes: „Nie wierzę w Boga, ale odczuwam jego brak”.
Inność i fascynacja
Obaj pisarze – Francuz i Brytyjczyk, spadkobiercy kolonialnych przodków – wyrażają dziś podobny strach moralny przed siłą nieeuropejskich emocji. To uczucie jest nowe. Gdy sto lat temu europejski kolonializm w Oriencie sięgał zenitu, Brytyjczycy i Francuzi odczuwali coś zgoła innego: fascynację i dominację.
Brytyjski urzędnik sir Mark Sykes, rysując palcem po mapie Bliskiego Wschodu w 1916 r., zdecydował: „Zakreślimy linię od litery e w Akce (ang. Acre) do ostatniego k w słowie Kirkuk”. Tak położył fundament pod podział stref wpływów między Francją i Wielką Brytanią oraz pod granice wielu przyszłych państw arabskich: zachodnich nowotworów bez własnej historii, narodowości ani nawet symboli. To Brytyjczyk Sykes narysował flagę arabskiego nacjonalizmu – połączenie kolorów czerwonego, czarnego, białego i zielonego – która do dziś w różnych kombinacjach jest oficjalną flagą Syrii, Iraku, Palestyny, Egiptu, Jordanii, Jemenu, Kuwejtu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy Sudanu.