Od roku, przedtem co miesiąc, a teraz co tydzień, czasem rano, a czasem wieczorem, Neapol jest sceną nowego gangsterskiego rytuału: kilku zamaskowanych młodzieńców na podrasowanych skuterach przejeżdża z wyciem silników i urządza sobie palbę. Strzelają, gdzie popadnie: w powietrze, ale i w okna, wystawy, żaluzje, samochody. Z rewolwerów i kałachów. Nie żeby zabić, ale żeby zastraszyć i pokazać, kto tu rządzi.
Tę demonstrację siły, nie bez poczucia makabrycznego humoru, nazwali „stesa”.