O dwóch najważniejszych miastach Italii jest teraz głośno, bo w niedzielę ich mieszkańcy głosowali w wyborach municypalnych (ewentualne dogrywki 19 czerwca). Trudno przecenić wagę tych wyników jako wskazówki, w którą stronę zmierzają Włochy.
Obu głosowaniom towarzyszyły jednak mniej poważne porównania, podsycające tradycyjne współzawodnictwo Rzymu i Mediolanu. Pisma kobiece zastanawiały się, gdzie lepiej szukać narzeczonego, a męskie – czy rzymianka lepsza od mediolanki. A socjologowie, pisarze i eseiści próbowali opisać ulotny genius loci i spiritus movens obu metropolii.
Szala historii wydaje się przechylać na stronę mediolańczyków. Nastroje panujące w obu miastach – rezygnacji i apatii Rzymu, optymizmu i werwy Mediolanu – świetnie ilustruje zakończona właśnie kampania wyborcza.
Po pięciu latach w miarę udanych rządów odchodzi burmistrz Mediolanu Giuliano Pisapia. Teraz mediolańczycy wybierali spośród dwóch kompetentnych następców. Centroprawicowy Stefano Parisi był już menedżerem miasta, szefował firmie telekomunikacyjnej Fastweb i stowarzyszeniu przedsiębiorców. Lewicowy kontrkandydat Beppe Sala też był menedżerem Mediolanu, ponadto dyrektorem Pirelli, włoskiego Telecomu, kierował niezwykle udanym EXPO 2015. Tak czy inaczej, miastem zarządzać będzie wybitny fachowiec.
Trawa po kolana
Co innego w stolicy. W ubiegłym roku rzymianie dowiedzieli się, że od lat miastem trzęsła klika urzędników, polityków, biznesmenów i gangsterów, tzw. mafia stołeczna. Za kratki trafiło blisko sto osób.