Referendum w którym większość Brytyjczyków opowiedziała się za wyjściem z Unii, może poważnie ograniczyć liczbę studentów z państw 27-tki, stanowiących 28,5 proc. zagranicznych studentów uczących się nad Tamizą.
Szkolnictwo wyższe to jedna z największych gałęzi eksportowych na Wyspach, w ostatnich latach osłabiana przez coraz silniejszą konkurencję w innych europejskich krajach.
Według Krajowego Biura Statystycznego zagranicznych studentów spadła ze 191 tys. w grudniu 2014 r. do 167 tys. w grudniu 2015 roku. To najwyższy procentowy spadek, jaki odnotowano od 2007 roku.
To dlatego dyrektorzy brytyjskich uniwersytetów należeli do grupy największych entuzjastów członkostwa Unii i przekonywali do pozostania w jej strukturach. Bo liczyli na studentów z kontynentu, od których uzależniony jest od zagranicznych studentów.
Jeszcze Unia
Odpływają również polscy studenci. Według danych Higher Education Statistics Agency w roku akademickim 2010/2011 studia na Wyspach wybrało 7,3 tys., w 2014 już tylko 5,2 tys. osób.
Polaków odwiodła od studiów na brytyjskich uczelniach podwyżka czesnego z 3 do 9 tys. funtów za rok nauki, i to bez kosztów akademika i pomocy naukowych – to najwyższe opłaty za studia w całej Unii. Trzyletnie studia licencjackie wraz z kosztami utrzymania w Londynie to wydatek rzędu 150 tys. zł.
Jednak dzięki obowiązywaniu unijnej zasady swobodnego przemieszczania się studenci z krajów UE mają (wciąż) taki sam dostęp do brytyjskich uczelni jak sami Brytyjczycy. To znaczy, że obowiązuje ich ta sama rekrutacja, płacą czesne o takiej samej wysokości, mogą korzystać z tych samych kredytów na opłacenie czesnego (Tuition Fee Loan) za studia, którego warunki spłacania są preferencyjne (przynajmniej w porównaniu do standardów amerykańskich).