Podczas niedawnej konwencji republikanów Donald Trump przekonywał wiwatującą publikę, że w USA „po dekadach spadku znów rosną wskaźniki przestępczości”, że „korupcja osiągnęła poziom niespotykany w historii naszego kraju”. „Mam dla was wiadomość – mówił republikański kandydat na prezydenta USA. – Przestępczość, która dziś tak doskwiera naszemu społeczeństwu, wkrótce – i to naprawdę wkrótce – zniknie”. Doprawdy trudno się zdecydować, które kłamstwo najpierw odkłamywać. Poziom przestępczości i korupcji w Ameryce w ostatnich latach wyraźnie spada. Żaden prezydent nie sprawi też, że przestępczość nagle zniknie, nie tylko z powodu ludzkiej ułomności, ale również dlatego, że bezpieczeństwo to kompetencja stanów, a nie Białego Domu.
Mowa jednak o polityku, który nie tak dawno przekonywał, że Ameryka jest „zalewana” przez meksykańskich imigrantów, choć w rzeczywistości w ciągu ostatniej dekady migracja netto z Meksyku oscyluje wokół zera. Ale niewielu Amerykanów o tym wie, choć to wiedza dostępna w cztery kliknięcia. Podobnie według sondażowni Pew Research Center ponad połowa Amerykanów uważa, że imigracja nasila przestępczość. I znów – statystyki pokazują, że przeciętny Meksykanin jest znacznie mniej skłonny łamać prawo niż „rodowity” Amerykanin.
Niektórzy widzą tu pewien proces. Osiem lat temu, po tym jak Susan Jacoby wydała bestseller „The Age of American Unreason” (Wiek amerykańskiej irracjonalności), Amerykanie miesiącami debatowali, czy aby nie są coraz mniej inteligentni, co zasugerowała im autorka.