Hotel Europa
Uchodźcy chronią się w zrujnowanych obiektach po igrzyskach olimpijskich z 2004 r.
Na pierwszy rzut oka City Plaza wygląda zwyczajnie. Siedem pięter, lobby, recepcja, na pierwszym piętrze bar i duża jadalnia, na dachu taras z widokiem na Ateny. Hotel ma jednak tak wymowną historię, że aż prosi się, by uznać go za metaforę.
Wybudowany w okolicy igrzysk 2004 r., splajtował w czasie kryzysu. Dołączył do grona 4 tys. pustych budynków, którymi straszy dziś centrum stolicy Grecji. Jest ich tak dużo, bo nie chodzi tylko o kryzysowe bankructwa. Już od wielu lat mieszkańcy Aten odpływają z centrum na peryferie. Przez 6 lat hotel stał więc opustoszały, choć kompletnie wyposażony.
Te pozostające bez użytku pokoje, poduszki i talerze, krzesła i wanny wydawały się czymś nieprzyzwoitym ludziom pomagającym uchodźcom, których tysiące przewijały się w ostatnim roku przez miasto. Nieprzyzwoitym, bo większość migrantów koczowała w namiotach, obozach, centrach zatrzymań lub parkach. Jeszcze bardziej nieprzyzwoite zaczęły wydawać się po tym, gdy Europa zamknęła swoje granice, a Unia Europejska podpisała umowę z Turcją o odsyłaniu uchodźców. W Grecji znalazło się wtedy, jak w potrzasku, 60 tys. ludzi.
A już najbardziej nieprzyzwoite stały się wtedy, kiedy z obozów i hotspotów, czyli centrów przyjęć, zaczęły docierać niepokojące wieści o braku mleka dla dzieci, o zimnie (najpierw) i gorącu (potem), braku bezpieczeństwa, niedostatecznej opiece lekarskiej, warunkach życia zbliżonych do więziennych.
Ateńscy aktywiści doszli wtedy do wniosku, że potrzebne są inne rozwiązania. Postanowili zająć opuszczony hotel City Plaza i dać mu drugie życie, a lepsze – na krócej lub dłużej – 400 ludziom z Syrii, Iraku, Afganistanu, Pakistanu, Iranu, Palestyny i Kurdystanu.
•••
Internetowa ulotka informuje: 112 kobiet, 85 mężczyzn, 185 dzieci.