Według ambasadorki USA w ONZ ponad połowa ofiar syryjsko-rosyjskich nalotów z ostatnich dni to dzieci.
Apel o opuszczenie części dzielnicy, otwarcie korytarzy ewakuacyjnych, bombardowania i równanie z ziemią. Taki scenariusz spalonej ziemi syryjskie siły rządowe, wspierane przez Rosjan, powtarzały już w kilku miastach opanowanych przez rebeliantów, ostatnio na przedmieściach Damaszku. Teraz przyszła kolej na wschodnie Aleppo, gdzie wciąż mieszka ponad 250 tys. ludzi.
Podczas niedzielnej nadzwyczajnej sesji Rady Bezpieczeństwa ONZ Amerykanie i Brytyjczycy oskarżyli Damaszek i Moskwę o „barbarzyństwo” i „zbrodnie wojenne” w tym największym kiedyś syryjskim mieście. Ambasador USA w Radzie podawała przykłady ataków na wyraźnie oznaczone szpitale i bazy Czerwonego Półksiężyca. Według Samanthy Power ponad połowa ofiar syryjsko-rosyjskich nalotów z ostatnich dni to dzieci. Rosjanie mają używać tam najcięższych bomb penetrujących, które niszczą budynki do dwóch kondygnacji pod ziemią, gdzie najczęściej umieszczone są prowizoryczne schrony.
Po zeszłotygodniowym (negocjowanym przez prawie miesiąc) zawieszeniu broni w Syrii już nie ma śladu. Pierwsi 21 września złamali je Amerykanie, którzy ponoć omyłkowo zbombardowali syryjskie siły rządowe. Dwa dni późnej prawdopodobnie rosyjskie samoloty niemal doszczętnie zniszczyły 18 z 31 doskonale oznakowanych ciężarówek z pomocą humanitarną z Turcji. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka obecny atak na wschodnie Aleppo to ostatnia duża ofensywa reżimu Baszara Asada i jeśli uda mu się odzyskać całe miasto, to wojna w Syrii „zastygnie”.