Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Tony Blair wraca. Złoty chłopiec brytyjskiej polityki znowu sięga po władzę?

Przez lata Blair cieszył się rekordową popularnością. Przez lata Blair cieszył się rekordową popularnością. Center for American Progress / Flickr CC by 2.0
Ci, którzy myśleli, że Tony Blair już do końca życia pozostanie na politycznej emeryturze, mogą się zdziwić...

Blair chciałby w przyszłym roku powołać do życia nowy instytut swojego imienia i poprzez tę instytucje brać udział w rządowych debatach, wpływając na przebieg negocjacji brexitowych. Od tygodni spotyka się z różnymi politykami i bada grunt. Testuje, na ile mógłby wypełnić lukę, która powstała w brytyjskiej polityce, bo według niego nie ma dziś na scenie politycznej lidera, który przeprowadziłby Brytanię przez proces wyjścia.

Były premier nie ukrywa, że dla niego Brexit to kompletna pomyłka, z którą w dodatku rząd sobie nie radzi. Źle ocenia premier Teresę May i obecnego lidera Partii Pracy Jeremy’ego Corbyna. Uważa, że kraj zmierza w złym kierunku. W dodatku bez prawdziwego sternika na pokładzie.

Wielka Brytania Tony’ego Blaira

Dwadzieścia lat temu, zostając premierem Wielkiej Brytanii, Tony Blair był najmłodszym od czasu wojen napoleońskich szefem brytyjskiego rządu. Oczarował nie tylko swoich rodaków, ale też innych Europejczyków. Miał urok, niezachwiany optymizm i charyzmę, którą wszystkich zarażał. Był złotym chłopcem brytyjskiej polityki, któremu w dodatku udało się poprowadzić Partię Pracy do trzykrotnego zwycięstwa.

Przez lata Blair cieszył się rekordową popularnością. Dekada jego rządów to tłuste lata Wielkiej Brytanii. Kraj stał się bogatszy, bezpieczniejszy i bardziej tolerancyjny. Prawie zniknęło w tym czasie bezrobocie, opanowano inflację, zmalał dług publiczny i wzrósł dochód na głowę mieszkańca.

Jednak tym, co w olbrzymim stopniu ukształtowało ocenę Blaira, była wojna w Iraku i decyzja o zaangażowaniu kraju w wojnę. To też doprowadziło do spadku jego notowań u opinii publicznej, zjednoczenia wszystkich jego przeciwników i ostatecznie upadku. Z perspektywy czasu okazuje się też, że ludzie łatwo zapomnieli o jego zasługach, a zapamiętali, że wplątał kraj w wojnę.

Sam Blair w sprawie Iraku nie ma sobie nic do zarzucenia. W wywiadach powtarza, że to była niezwykle trudna decyzja i że to historia powinna go ocenić. Podobnie jak w swojej autobiografii „Podróż”, którą napisał, będąc już na politycznej emeryturze, i w której opisał różne rozgrywki partyjne i wojenki toczące się wokół niego, ale nie odniósł się merytorycznie do krytyków oskarżających go o Irak.

Tymczasem Brytyjczycy na tyle mocno mu to pamiętają, że w miejscach, w których podpisywał książkę, często witały go gwizdy i lecące w jego stronę buty i jajka. W oczy kole też jego zaangażowanie w wykłady, a nawet nie tyle w same przemówienia (co przecież robią również inni emerytowani przywódcy), co stawki, jakich Blair żąda.

Blair na politycznej emeryturze

Gaże byłego premiera są na tyle duże, że w zeszłym roku organizatorzy jednej z konferencji na temat żywności musieli skreślić go z listy przemawiających, ponieważ 330 tys. funtów za 20-minutowe przemówienie, których oczekiwał manager Blaira, przerosło ich budżet.

Blair przez ostatnie dziesięć lat doradzał m.in. amerykańskiemu bankowi JP Morgan oraz towarzystwu ubezpieczeniowemu Zurich. No i oczywiście był też specjalnym wysłannikiem tzw. kwartetu bliskowschodniego (ONZ, UE, Rosja, USA), zajmował się procesem pokojowym w tym regionie, gdzie o sukcesie trudno mówić. W ocenie tego ostatniego zajęcia też nie pomagały głosy, że Blair od początku się do tego nie nadawał, ponieważ nie miał poważania w krajach arabskich, a jeszcze w dodatku niewystarczająco w sprawę się angażował.

Jak widać, bilans dekady na emeryturze może jest dobry finansowo dla samego Blaira, ale w innych aspektach wypada blado. Jeśli jednak ktoś myślał, że takie polityczne zwierzę jak Blair, który opuszczał sceną polityczną, mając zaledwie 54 lata, chce pozostać na emeryturze już do śmierci, to grubo się mylił. W przyszłym roku minie dziesięć lat jego „bycia” poza polityką, więc najwyższy czas na reaktywację.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

Świat

Adam Daniel Rotfeld dla „Polityki”. Czy właśnie weszliśmy w epokę wojen bez końca?

Adam Daniel Rotfeld o trudnych sprawach polsko-rosyjskich, raszyzmie i naszyzmie oraz o tym, że świat wszedł w epokę ciągłego konfliktu.

Adam Krzemiński
25.09.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną