Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Zamęt po Schulzu

Martin Schulz Martin Schulz Frederick Florin/AFP / EAST NEWS

Przewodniczący Parlamentu Europejskiego i wielki euroentuzjasta Martin Schulz ogłosił, że nie będzie po raz trzeci ubiegał się o reelekcję, i w przyszłym roku opuszcza Brukselę. Wraca do Niemiec, aby tam kandydować do Bundestagu jako jedynka na liście SPD w Nadrenii Północnej-Westfalii, a w przyszłości być może zawalczy o fotel ministra spraw zagranicznych. Jednak o ile w niemieckiej polityce Schulz może zamieszać na dobre dopiero za kilka miesięcy, to w tej unijnej już spowodował spory zamęt.

Nie od dziś wiadomo, że po zakończeniu obecnej kadencji socjalistycznego szefa PE stanowisko to, w ramach niepisanej umowy między dwiema największymi parlamentarnymi frakcjami, powinno przejść w ręce chadeków. Tyle że obecnie chadecy stoją na czele Komisji i Rady Europejskiej, a kolejny chadek jako szef PE naruszyłby kruchą równowagę w podziale czterech najważniejszych unijnych stanowisk, bo socjalistom zostałaby w rękach już tylko jedna posada – Federiki Mogherini jako szefowej unijnej dyplomacji. A na taką chadecką dominację socjaliści zapewne się nie zgodzą.

Zmiany mogą nastąpić na stanowisku szefa Komisji Europejskiej albo przewodniczącego Rady Europejskiej. Tyle że do końca kadencji Jean-Claude’a Junckera zostały jeszcze dwa lata, a Donald Tusk ma przed sobą tylko kilka miesięcy, więc dużo łatwiej byłoby wymienić właśnie jego. Chociaż i w tym przypadku nic nie jest oczywiste, bo jeśli zmagający się z ostrą krytyką i kłopotami zdrowotnymi Juncker podałby się do dymisji lub przeszedł na przyspieszoną emeryturę, to w blokach startowych na jego miejsce stoi już obecny wiceszef Komisji Frans Timmermans, bardzo sprawny urzędnik i w dodatku socjalista.

Polityka 49.2016 (3088) z dnia 29.11.2016; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 11
Reklama