Wojna trwała tu ponad pół wieku, próby zawierania pokoju kończyły się zwykle zdradą rządzących, którzy to kradli wybory, to eksterminowali rebeliantów po złożeniu przez nich broni. Rebelianci, zarażeni wirusami bezkarności, upodabniali się do wroga – zabijali także niewinnych. Teraz, po przyjęciu drugiej wersji porozumień pokojowych między rządem Juana Manuela Santosa i partyzantką FARC, świta nadzieja, że to naprawdę koniec koszmaru.
Historii nie da się łatwo opowiedzieć, bo kolejne konflikty nawarstwiały się przez dekady – i niektóre z nich nigdy się nie skończyły. Na prowincji wieśniacy walczyli przeciwko latyfundystom i państwu o reformę rolną (od lat 60., a nawet wcześniej). W miastach zbuntowani inteligenci zakładali organizacje zbrojne przeciwko władzy fałszującej wybory (lata 70.). W konflikty o ziemię i demokrację wplątała się w latach 80. kokaina – Kolumbia jest jej największym na świecie eksporterem.
Narcotraficantes to świat przestępczy, lecz z narkopieniędzy żyją oba światy – legalny i nielegalny: politycy z pierwszych stron gazet, wojskowi, paramilitares (prywatna armia latyfundystów, a z czasem także narkobiznesu), partyzanci i zwykli wieśniacy uprawiający kokę. Trudno sobie wyobrazić, by ten czynnik teraz zniknął: popyt na kokainę w USA i Europie, jak i potencjalnie duże zyski, sprawiają, że produkcja i eksport kokainy wciąż są warte ryzyka.
1.
Rozmaite fronty kolumbijskiej wojny splotły się tak mocno między sobą, że usunięcie lub wycofanie się jednego z aktorów nie zmieniało stanu rzeczy – przynajmniej do tej pory. Nie wiadomo, jak będzie teraz, ale miliony Kolumbijczyków mają nadzieję, że nastanie pokój. Porozumienie między rządem i FARC – dwoma potężnymi aktorami na scenie – oznacza koniec jednego z głównych konfliktów.