Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Dusza śpiewa

Wielki chór samotnych serc w Toronto

Daveed Goldman (z gitarą) oraz dyrygujący chórem i publicznością Nobu Adilman stworzyli nową jakość. Daveed Goldman (z gitarą) oraz dyrygujący chórem i publicznością Nobu Adilman stworzyli nową jakość. Kevin Mazur / Getty Images
Mama powiedziała, że dorośli całe życie szukają, choć nawet nie wiedzą, co zgubili. I że zbyt często się wstydzą. Potem wzięła mnie na barana. Przed nami w ciemności stały trzy tysiące ludzi. To był Choir! Choir! Choir!
Mieszkańcy Toronto na koncercie Choir! Choir! Choir! zorganizowanym po śmierci Leonarda Cohena.Alicja Siekierska/The Toronto Star/ZUMA/Forum Mieszkańcy Toronto na koncercie Choir! Choir! Choir! zorganizowanym po śmierci Leonarda Cohena.

Wieczorem mama powiedziała, że jedziemy do parku. Mimo późnej pory metro było pełne ludzi i wszyscy zmierzali w tę samą stronę co my. Dotarliśmy do koreańskiej dzielnicy Toronto, a tam na brzeg parku położonego w dolinie. Niektórzy zatrzymali się na wzgórzu, inni schodzili parę kroków niżej po stromym zboczu. Na dole wokół pustej wiaty zbierał się tłum.

Kiedy zapaliło się światło, zobaczyłem dwóch mężczyzn. Ten duży, z brodą i w czapce z daszkiem, nazywał się Daveed Goldman. Trzymał gitarę i mówił do mikrofonu. Będę was prowadzić, ale nie przejmujcie się, jeśli nam nie wyjdzie. Takie życie – uspokajał. – Nie martwcie się, po prostu śpiewajcie. Ludzie, nie bójcie się śpiewać!

Ten drugi, mniejszy, wyglądał na Japończyka. Nazywał się Nobu Adilman i miał długą grzywkę ufarbowaną na biało. Ruszał się szybko:Czy wszyscy mają tekst? Jeśli nie, podzielcie się z sąsiadem. Jesteśmy tu po to, by się dzielić! Powiedział, że będzie dyrygentem i że teraz zamieniamy się w głosy. Wyciągnął rękę do stojącego w ciemności tłumu: – No to z prawej głosy niskie, a z lewej wysokie. I już. Innych prób nie było. Mama szepnęła tacie do ucha: – Zaczyna się świeckie misterium.

Kiedy umarł Leonard Cohen, wielu ludzi chciało go pożegnać, ale nie bardzo wiedziało jak. Daveed i Nobu stwierdzili, że nie umieją powiedzieć nic mądrego, więc postanowili bezradność zamienić na bliskość. Zaprosili ludzi, by stworzyć spontaniczny chór i wspólnie śpiewać najważniejsze Cohenowe piosenki.

Pomyślałem, że to bardzo dziwne, bo dorośli przecież nie umieją śpiewać. Czasem ktoś udaje pod prysznicem albo smęci w kościele zwrotkę czy dwie. Ale to nie jest prawdziwe śpiewanie. Ludzie często myślą, że trzeba mieć ładny głos, by móc śpiewać. Ale mama mówi, że to wszystko nieprawda.

Polityka 52/53.2016 (3091) z dnia 18.12.2016; Świat; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Dusza śpiewa"
Reklama