Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Turystyka do recyklingu

Turystyka rozwija się fenomenalnie, ale zagraża światu. Dlaczego?

Komercyjne wyprawy na Mount Everest przyczyniają się do zanieczyszczenia gór nawet na dużych wysokościach. Komercyjne wyprawy na Mount Everest przyczyniają się do zanieczyszczenia gór nawet na dużych wysokościach. Mary Plage / Getty Images
W tym roku blisko 1,2 mld ludzi wyruszy w podróż. ONZ chce odwrócić trend i obudzić sumienie tej globalnej branży.
Branża turystyczna musi w końcu wiarygodnie mierzyć swój wpływ na środowisko – naturalne i społeczne.M.Minderhoud/Wikipedia Branża turystyczna musi w końcu wiarygodnie mierzyć swój wpływ na środowisko – naturalne i społeczne.

Pięć lat temu przekroczyliśmy ważną granicę – rok 2012 był pierwszym, w którym z międzynarodowych usług turystycznych skorzystał miliard osób. Liczby wciąż idą w górę, sektor rośnie o 4 proc. rocznie. Przychody z turystyki stanowią już 10 proc. globalnego produktu brutto i blisko jedną trzecią międzynarodowego eksportu usług. Sektor daje zatrudnienie co 11 osobie na świecie, w szczególności zapewnia pracę kobietom. Ale też przyczynia się do niszczenia środowiska.

Pensjonariusze i globtroterzy zadeptują świat – śmiecą i hałasują, zaburzają ekosystemy, wywołują napięcia kulturowe, zwiększają dysproporcje cen i zarobków. Żeby na chronionym przez UNESCO obszarze Ngorongoro w Tanzanii turyści mogli wygodnie podziwiać dzikie zwierzęta, trzeba było przesiedlić wielu Masajów. Szybki rozwój komercyjnej himalaistyki, utrzymujący się od drugiej połowy lat 90. XX w., spowodował olbrzymie zanieczyszczenie okolic Mount Everestu – każda z wypraw zostawia m.in. puste butle tlenowe, namioty, puszki, liny, fekalia. W wyższych partiach zostało też około 260 ciał zmarłych wspinaczy. Od 2008 r. Eco Everest Expeditions regularnie organizuje wyprawy czyścicieli, którzy odnajdują i znoszą odpady.

Zadeptana Barcelona

Tony śmieci zalegają w rajskich pejzażach Goa – indyjskiego stanu, który doświadcza na sobie kapryśnych mód turystycznych i ich fatalnych konsekwencji. Najpierw przybywały tam fale hipisów, potem – entuzjaści narkotycznych uniesień w rytmie techno, a ostatnio najwięcej jest podróżników z chudymi portfelami i brytyjskich emerytów, którzy przeczekują tam sezon zimowy, oszczędzając na ogrzewaniu wiktoriańskich domów. Przyjezdni przeistoczyli tę senną prowincję w wielką imprezownię o rosnących wskaźnikach kradzieży i napaści seksualnych, następnie wywołali boom budownictwa na niegdyś dzikich plażach, a teraz zostawiają po sobie tony nieczystości, na uprzątnięcie których lokalnych władz nie stać.

Polityka 2.2017 (3093) z dnia 10.01.2017; Świat; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Turystyka do recyklingu"
Reklama