Turystyka do recyklingu
Turystyka rozwija się fenomenalnie, ale zagraża światu. Dlaczego?
Pięć lat temu przekroczyliśmy ważną granicę – rok 2012 był pierwszym, w którym z międzynarodowych usług turystycznych skorzystał miliard osób. Liczby wciąż idą w górę, sektor rośnie o 4 proc. rocznie. Przychody z turystyki stanowią już 10 proc. globalnego produktu brutto i blisko jedną trzecią międzynarodowego eksportu usług. Sektor daje zatrudnienie co 11 osobie na świecie, w szczególności zapewnia pracę kobietom. Ale też przyczynia się do niszczenia środowiska.
Pensjonariusze i globtroterzy zadeptują świat – śmiecą i hałasują, zaburzają ekosystemy, wywołują napięcia kulturowe, zwiększają dysproporcje cen i zarobków. Żeby na chronionym przez UNESCO obszarze Ngorongoro w Tanzanii turyści mogli wygodnie podziwiać dzikie zwierzęta, trzeba było przesiedlić wielu Masajów. Szybki rozwój komercyjnej himalaistyki, utrzymujący się od drugiej połowy lat 90. XX w., spowodował olbrzymie zanieczyszczenie okolic Mount Everestu – każda z wypraw zostawia m.in. puste butle tlenowe, namioty, puszki, liny, fekalia. W wyższych partiach zostało też około 260 ciał zmarłych wspinaczy. Od 2008 r. Eco Everest Expeditions regularnie organizuje wyprawy czyścicieli, którzy odnajdują i znoszą odpady.
Zadeptana Barcelona
Tony śmieci zalegają w rajskich pejzażach Goa – indyjskiego stanu, który doświadcza na sobie kapryśnych mód turystycznych i ich fatalnych konsekwencji. Najpierw przybywały tam fale hipisów, potem – entuzjaści narkotycznych uniesień w rytmie techno, a ostatnio najwięcej jest podróżników z chudymi portfelami i brytyjskich emerytów, którzy przeczekują tam sezon zimowy, oszczędzając na ogrzewaniu wiktoriańskich domów. Przyjezdni przeistoczyli tę senną prowincję w wielką imprezownię o rosnących wskaźnikach kradzieży i napaści seksualnych, następnie wywołali boom budownictwa na niegdyś dzikich plażach, a teraz zostawiają po sobie tony nieczystości, na uprzątnięcie których lokalnych władz nie stać.