40 proc. z 900 tys. zawieranych corocznie małżeństw rozpada się przed upływem pięciu lat.
Prezydent Abd al-Fattah as-Sisi, przemawiając z okazji Dnia Policji, wyraził głębokie zaniepokojenie szybko rosnącą liczbą rozwodów w Egipcie. Według ogłoszonych właśnie danych aż 40 proc. z 900 tys. zawieranych corocznie małżeństw rozpada się przed upływem pięciu lat. Bijąc rekordy nietrwałości w całym regionie. Przyczyny są ogólnopolityczne: brak stabilizacji w kraju, rozluźnienie norm społecznych i poluzowanie rządów twardej ręki. Ale także bardzo praktyczne: w Egipcie można się rozwieść „na słowo”, przeważnie męża, który ogłasza (często w kłótni), że małżeństwo przestało istnieć. A później załatwia formalności papierkowe. Często procedura rozwodowa odbywa się bez obecności żony, która czasami nawet nie wie, że się rozwodzi.
Z tymi praktykami prezydent Sisi, zerkając w stronę imamów, chciałby zerwać, składając wszystkie decyzje rozwodowe, jak i wcześniej zawieranie małżeństw, w ręce maazounów, urzędników stanu cywilnego (którzy sugerowaliby wpierw próbę naprawy związku). Ale nie będzie to łatwe, bo „proste rozwody” to wielosetletnia tradycja, wsparta religią, no i – poza wszystkim – spora wygoda dla mężczyzn trzęsących islamem.