Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Trywializacja bomby

Czy grozi nam wojna atomowa?

Broń jądrowa, raz wynaleziona, pozostanie  już z nami na zawsze. Na zdjęciu test Romeo, atol Bikini, 1954 r. Broń jądrowa, raz wynaleziona, pozostanie już z nami na zawsze. Na zdjęciu test Romeo, atol Bikini, 1954 r. U.S. Departement of Energy / Wikipedia
Pierwszy raz od zimnej wojny o broni jądrowej mówi się bez zahamowań. Tabu bomby zniknęło.
W Rosji ogłoszono koniec budowy schronów atomowych dla wszystkich 12 mln mieszkańców Moskwy.Getty Images W Rosji ogłoszono koniec budowy schronów atomowych dla wszystkich 12 mln mieszkańców Moskwy.

Na początku lutego wskazówki tzw. Zegara Dnia Zagłady (Doomsday Clock) przesunięto o 30 sekund w stronę godz. 12, która ma symbolizować koniec świata z rąk ludzkich. Zegar jest wizualizacją raportów „The Bulletin of the Atomic Scientists”, w których specjaliści oceniają, na ile prawdopodobna jest globalna wojna nuklearna. Zostało do niej – według autorów Zegara – tylko dwie i pół minuty, najmniej od 1953 r. Jako główny powód ruszenia wskazówki specjaliści podają Donalda Trumpa.

Niewątpliwie 45. prezydent USA zrobił wiele na rzecz banalizacji zagrożenia atomowego. Ale nie jest sam – równie niebezpieczną rolę w „rozbrajaniu” tabu wokół broni nuklearnej odgrywa dziś jego geopolityczny vis-á-vis Władimir Putin, co powoduje, że sprawa nabiera wagi globalnej. Bomba nuklearna w retoryce obu panów jest już dziś tylko jedną z bomb, może tylko nieco silniejszą. Putin straszy nią państwa bałtyckie i Polskę, Trump publicznie zastanawia się, gdzie ją zrzucić, żeby pokonać tzw. Państwo Islamskie. Broń jądrowa stała się tematem jak każdy inny. Wąska grupa ekspertów, zwana też atomowymi psychologami, określa to procesem trywializacji bomby.

Jak pisał w latach 90. John Steinbruner, jeden z najbardziej wpływowych psychologów bomby, „w spadku po zimnej wojnie odziedziczyliśmy zwierzęcy wręcz strach przed bronią nuklearną”. Co najmniej od lat 60. i kryzysu kubańskiego amerykańscy i radzieccy liderzy, choć sami nakręcali wyścig zbrojeń, to o tej ostatecznej broni rzadko wspominali. Drzemała sobie gdzieś w silosach i w lukach okrętów podwodnych, a świadomość konsekwencji jej użycia była na tyle paraliżująca, że Jurij Andropow, radziecki gensek z początku lat 80.

Polityka 8.2017 (3099) z dnia 21.02.2017; Świat; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Trywializacja bomby"
Reklama