Rząd Polski izolowany w UE
Jedynym krajem, który nie poparł Tuska, był jego własny. Co ten wybór oznacza dla Polski, co dla UE?
Sprawę najlepiej objaśnił przed głosowaniem rzekomy sojusznik Jarosława Kaczyńskiego Viktor Orbán, który pytany przez dziennikarzy, jak Węgry będą głosować, powiedział krótko: „To jest sprawa partyjna. Europejska Partia Ludowa – czyli największa partia w Europie, z której pochodzi większość dzisiejszych europejskich rządów – uzgodniła swoje stanowisko, Tusk jest naszym kandydatem i będę na niego głosował”.
Tak sprawy mają się w Europie. Dla każdej decyzji liczy się większość, a dla wyboru na jakiekolwiek stanowisko – duża gotowość mediacyjna kandydata. Polska została całkowicie odizolowana. Tak się składa, że ani Kaczyński, ani Waszczykowski, ani ich partia – pod mylącą nazwą Prawo i Sprawiedliwość – takiej gotowości mediacyjnej nie mają. Swoją wielkość i podmiotowość widzą w niezgodzie i robieniu awantur, są niczym chłopcy w szkole, którzy tytuł do sławy i przywództwa upatrują w tym, że mogą wejść do szkolnej auli i na oczach wszystkich rozebrać się do golasa.
PiS tuż przez posiedzeniem w Brukseli wytoczył wielkie działa. Premier Beata Szydło z oburzeniem podnosiła zasadę, że żaden obywatel danego kraju nie powinien być wybrany na ważne stanowisko wbrew woli, a nawet bez zgody rządu kraju, z którego pochodzi.
Taka zasada może byłaby i słuszna przy rządach dążących do harmonii, współpracy i zgody. W innym przypadku zasada ta umożliwia autorytarnym rządom przekreślanie kariery swoich obywateli, którzy mają zdolności, ale nie są pochlebcami własnego rządu, bo na przykład należą do opozycji. Podobne pochwalanie zasady całkowitego panowania władzy nad obywatelem zupełnie mi się nie podoba.