Świat

Ulga

Wilders nie wygrał. W Holandii wygrały wartości demokratyczne i europejskie

Geert Wilders nie wygrał wyborów w Holandii. Geert Wilders nie wygrał wyborów w Holandii. Peter van der Sluijs / Wikipedia
Tleniony blondyn, wielbiciel Trumpa, nie wygrał wyborów w Holandii.

Według sondażu exit poll podanego w telewizji publicznej wyraźnie lepszy wynik od Geerta Wildersa uzyskała centroprawicowa partia obecnego premiera Marka Ruttego.

To Rutte jest najbardziej prawdopodobnym kandydatem na lidera koalicji rządzącej, ale jej formowanie może potrwać nawet miesiące. Wybory parlamentarne w Holandii odbywają się w systemie ściśle proporcjonalnym, a to oznacza trwałe rozdrobnienie sceny politycznej i długotrwałe budowanie koalicji.

Dlaczego Wilders przegrał?

Tym większe były obawy w Holandii i Europie, że wygrana antyunijnego populisty Wildersa i jego myląco nazwanej Partii Wolności wzmocni antyeuropejską skrajną prawicę. Płonne nadzieje. Wilders oczywiście nazwie porażkę zwycięstwem, bo populiści tak mają, i nie zniknie ze sceny, ale jego wynik jest rozczarowaniem dla jego politycznych fanów w Kraju Tulipanów i w międzynarodówce skrajnej prawicy.

W zgodnej opinii holenderskich komentatorów Ruttemu pomógł... ostry spór z Turcją. Dzięki zdecydowanej reakcji na ataki prezydenta Erdoğana Holendrzy zobaczyli lidera nie w antymuzułmańskim Wildersie, a w urzędującym premierze. Pomogły Ruttemu także peany Wildersa na cześć Donalda Trumpa.

Wybory holenderskie wygrały siły proeuropejskie. Ciekawym wątkiem jest w nich intensywna, choć stonowana obecność holenderskiego „Justina Trudeau”. To Jesse Klaver, przywódca Zielonych, syn Marokańczyka i pół-Indonezyjki, który bronił wielokulturowości, tolerancji, praw mniejszości. Holenderska lewica widzi w nim swoją nową nadzieję.

Ciekawe, czy Klaver przystąpi do koalicji pod wodzą Ruttego. To dla Klavera wyzwanie, bo elektorat twardo lewicowy mógłby tego nie zaakceptować. Na razie jednak najważniejsze jest jedno: że Wilders nie wygrał. W Holandii wygrały wartości demokratyczne i europejskie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Afera upadłościowa, czyli syndyk złodziejem. Z pomocą sędziego okradał upadające firmy

Powstała patologia: syndycy zawyżają koszty własnego działania, wystawiają horrendalne faktury za niestworzone rzeczy, sędziowie to akceptują, a żaden państwowy urzędnik się tym nie interesuje. To kradzież pieniędzy, które należą się przede wszystkim wierzycielom.

Violetta Krasnowska
12.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną