Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Lenin późnego kapitalizmu

Kim jest nowy prezydent Ekwadoru

Lenin Moreno po ogłoszeniu jego zwycięstwa w wyborach Lenin Moreno po ogłoszeniu jego zwycięstwa w wyborach Mariana Bazo/Reuters / Forum
Egzotyczne imię – Lenin – nowego prezydenta Ekwadoru budzi zaciekawienie, lecz bynajmniej nie jest to główny powód, by się tą postacią zainteresować.
Mural w GuayaquilRobert Puglla/EPA/PAP Mural w Guayaquil

Przyjemna rodzinna wycieczka nad ocean, z żoną i trzema córkami, w kilkadziesiąt sekund zmieniła się w życiową katastrofę. Napastnik z bronią w ręku zażądał kluczyków do samochodu. 45-letni przedsiębiorca rozsądnie, tj. bez najmniejszego oporu, oddał bandycie to, czego tamten się domagał. Mimo to padły strzały. Ciężko ranny mężczyzna długo walczył o życie. Przeżył, ale kule uszkodziły kręgosłup. Stracił władzę w nogach, wylądował na wózku inwalidzkim. Był 1998 r.

Pisano o nim później, że „postanowił żyć”. Z załamania leczył się pisaniem książek – ma ich na koncie dziesięć. Przede wszystkim poradniki w rodzaju „Teoria i praktyka humoru”, „Bycie szczęśliwym jest łatwe i przyjemne”, „Śmiej się, nie choruj”.

„Siedzenie na wózku inwalidzkim to nie tylko zmiana pozycji w sensie fizycznym, to także zasadnicza zmiana perspektywy. Człowiek wyprostowany patrzy do przodu, do góry. Człowiek na wózku spogląda na dół” – powie przy jakiejś okazji. W słowach tych dopatrywano się słusznie życiowej mądrości, jak i politycznej deklaracji.

19 lat po napadzie, który uczynił zeń niepełnosprawnego, w kwietniu 2017 r. ów eksprzedsiębiorca bez władzy w nogach został wybrany na prezydenta jednego z najmniejszych państw Ameryki Południowej – Ekwadoru. Nazywa się... Lenin Moreno.

Tuż po jego elekcji „New York Times” napisał, że jest jedynym przywódcą państwowym na wózku inwalidzkim. Być może jedynym od czasów Franklina Delano Roosevelta, który wprawdzie historycznego Lenina nigdy nie spotkał, za to jego następcę – owszem, nieraz.

Stalin, Trocki, Krupskaya

Imię Lenin dla wschodnioeuropejskiego ucha brzmi dziwacznie. Ale w Ameryce Łacińskiej to wcale nie taka rzadkość. Pokolenie rodziców Lenina Moreno, nie tylko w Ekwadorze, także w innych krajach regionu, zafascynowane w latach 40., 50. i 60. ideami rewolucyjnymi zrodzonymi w Europie, nadawało dzieciom imiona na cześć ikon socjalizmu. Chłopcy dostawali np. imię Lenin, dziewczynki – Lenina.

Na antypodach żyje też całkiem sporo Stalinów, Trockich, Zinowiewów, Gorkich. Na Facebooku można znaleźć latynoskie kobiety o imieniu Krupskaya – na cześć towarzyszki życiowej wodza rewolucji październikowej. Te rewolucyjne imiona, jak się okazuje, wciąż są żywe. Prezydent Ekwadoru Lenin ma 64 lata, jego rodzice należeli do pokolenia lewicowych naprawiaczy świata. Ale młoda Wenezuelka, która chwali się swoimi fotografiami na Facebooku i ma na imię Krupskaya, wygląda na maksimum dwadzieścia parę.

Nadawanie dzieciom imion znanych historycznych postaci to zresztą latynoska specjalność. Rok temu hiszpański „El Pais” opublikował artykuł Ekwadorczyka o imieniu... Hitler. Hitler Cando – tak się nazywa (choć teraz używa jako pierwszego imienia Giovanni) – nie wie, dlaczego ojciec nadał mu takie imię. Ojciec odszedł od matki, gdy Hitler miał dwa lata – nie miał okazji go spytać. Raczej nie z powodów ideologicznych, gdyż bratu Hitlera ojciec nadał imię... Lenin. Mężczyzna przypuszcza, że stary miał z tego jakąś dziwną zabawę: mieć w domu Hitlera i Lenina. Sam miał na imię... Bolivar.

Koledzy na budowie w Madrycie, gdzie Hitler Cando pracował przez lata, hajlowali na jego widok – dla osobliwej zgrywy. Strażnicy graniczni w Niemczech, dokąd przyjechał odwiedzić mieszkającą w Bonn teściową, wpadli w konfuzję, gdy zobaczyli paszport z imieniem Hitler. Spytali, czy wie, czyje imię nosi. Mężczyzna żartuje, że mógłby odegrać się na swoim losie i nazwać swoich synów Chavez i Kim Dzong Il – ale nie zrobił tego.

Kilka lat temu Hiszpania, gdzie mieszka wielu Latynosów, zakazała posługiwania się imieniem Lenin jako budzącym nieporozumienie, czy chodzi o imię czy nazwisko. Latynosi – bo o nich tu zazwyczaj chodziło – zostali zobligowani do jego zmiany. Sugerowano im Włodzimierza Iljicza.

W biednych dzielnicach Ameryki Łacińskiej nadaje się wiele dziwacznych imion, niezwiązanych bynajmniej z politycznymi fascynacjami. Na przykład: Madeinusa (Made in USA), Usnavy (U.S. Navy), Usmail (U.S. Mail). W Kolumbii słyszałem o imieniu Dosados, nadanym nowo narodzonemu chłopcu z okazji wyniku meczu piłkarskiego (dos a dos znaczy po hiszpańsku 2:2). Internetowy magazyn „EsPa’Ti” wydziału filologii hiszpańskiej w Poznaniu podaje najnowsze przykłady osobliwych imion tego rodzaju: Google, Yahoo, Alka Seltzer (lek na kaca) czy Harley. Pewien pomysłowy Kolumbijczyk dał pięciu córkom imiona krajów wyzwolonych w XIX w. przez Bolivara spod hiszpańskiej korony: Kolumbia, Wenezuela, Boliwia, Peru i Ekwador.

Ojciec nowego prezydenta Ekwadoru, nadając synowi imię Lenin, nie żartował. Był pedagogiem i nauczycielem – w pewnym okresie także deputowanym do parlamentu – oddanym ideom oświecenia i rewolucji społecznej. Typ świeckiego misjonarza humanisty. W zapadłych wioskach w Amazonii prowadził program alfabetyzacji. Jak bardzo był przejęty swoimi przekonaniami, niech zaświadczy również drugie imię syna – Boltaire. Zapewne jakiś urzędnik wpisał je z błędem i tak zostało: w języku hiszpańskim głoska „v” i „b” brzmią identycznie. Chodzi bowiem o Voltaire’a, czyli Woltera.

Ekwador ma więc dziś za prezydenta Lenina i Woltera w jednej osobie.

Bunt i nędza

Na międzynarodowej szachownicy mały Ekwador miał zawsze jeden atut: posiada drugie po Wenezueli największe złoża ropy naftowej na kontynencie. Ma także złoto, srebro i uran – surowce pożądane przez wielkie koncerny z USA, Kanady, Chin i Brazylii. Dla Stanów ten mały kraj był ważny przez dekady zimnej wojny i blisko dwie następne także z powodu dobrego lokum dla bazy wojskowej – w miejscowości Manta u wybrzeży Pacyfiku. Baza spełniała rolę szpiegowską.

Gdy Lenin Wolter wkraczał w dorosłe życie, Ekwadorem – podobnie jak w wielu krajach regionu – rządziła antykomunistyczna junta wojskowa, sprzymierzona z Waszyngtonem. Ruchy rewolucyjne nie były tu nigdy tak silne jak w sąsiedniej Kolumbii czy Peru, ale swoją obecność zaznaczyły. W latach studenckich Lenin Wolter należał do MIR, Ruchu Lewicy Rewolucyjnej, który wiódł prym w protestach ochrzczonych potem Wojną Czterech Reali z 1978 r. Protesty te, które wybuchły z powodu podwyżki cen biletów autobusowych, przyspieszyły upadek junty.

Ekwador był zawsze społeczeństwem wykluczającym – opowiadał mi przed laty redaktor naczelny dziennika „Expresso” Juan Carlos Calderon. Sitwy gospodarcze i grupy interesów, często monopolistyczne, traktowały państwo jak dojną krowę. Tak było przed dyktaturą, za dyktatury i później. Po upadku junty w rękach ludzi armii pozostały całe gałęzie gospodarki: linie lotnicze, budownictwo, produkcja odzieży, połów krewetek, hydroelektrownie. Przez dekady wojsko funkcjonowało jako jedna z grup interesów, a nie służba państwowa. Inną byli bankierzy z Guayaquil, drugiego po Quito najważniejszego miasta w kraju.

Z państwem negocjowało się ustawy specjalne – opowiadał mój rozmówca – służące interesom korporacyjnym. – Powiem więcej – mówił – uważam, że Ekwador znajduje się pod kontrolą mafii gospodarczych. Przez długie dekady miejscowe partie polityczne nie przypominały partii europejskich, mających programy liberalne, konserwatywne czy socjaldemokratyczne. Istniały tylko partie władzy i grup wpływu, bez ideologii.

Po latach antykomunistycznej dyktatury wybrano na prezydenta lewicującego Jaime Roldosa, który uważał, że międzynarodowe koncerny okradają Ekwador. Gdy chciał zmienić zasady podziału dochodów z eksploatacji nafty, politycy i lobbyści z Waszyngtonu zaatakowali go jako „populistę”, „nacjonalistę” i „komunistę” (którym jako żywo nie był). Ta ostatnia etykieta przyklejona liderowi małego kraju na zachodniej półkuli w czasie zimnej wojny brzmiała jak wyrok śmierci – w najlepszym razie politycznej (Arbenz w Gwatemali, 1954 r.; Goulart w Brazylii, 1964 r.; Allende w Chile, 1973 r.). W 1981 r. Roldos zginął w katastrofie helikoptera. Lewicowa prasa w regionie zagrzmiała, że to był zamach zorganizowany przez CIA. Nigdy tego nie dowiedziono. Krótko potem w katastrofie lotniczej zginął także dyktator Panamy, lewicujący generał Omar Torrijos, który chciał wyrwać Kanał Panamski spod zależności od USA.

Następca Roldosa w Ekwadorze szybko doprowadził do zwiększenia wydobycia ropy przez amerykańskie koncerny. Nastały czasy polityki neoliberalnej, zapoczątkowanej przez dyktatorów Chile i Argentyny – Pinocheta i Videlę, a w zachodnich demokracjach przez prezydenta Reagana i premier Thatcher. Znowu 80 proc. zysków z ropy zaczęło trafiać na konta zagranicznych firm. Państwo wycofało się z obowiązków socjalnych; zmalały wydatki na pomoc dla ubogich, edukację, służbę zdrowia i kulturę. Między końcem lat 80. a końcem lat 90. liczba biednych w Ekwadorze się podwoiła, a bieda zaczęła dotykać dwie trzecie ludności kraju. Połowa z nich stoczyła się w nędzę.

Właśnie dlatego pod koniec lat 90. doszło do serii buntów społecznych przeciwko całemu establishmentowi. W ciągu zaledwie dekady bunty te doprowadziły do bezkrwawego obalenia sześciu kolejnych rządów i usłały drogę do władzy przywódcy, który wzorem liderów nowej lewicowej fali – Luli w Brazylii, Moralesa w Boliwii i Chaveza w Wenezueli – zdecydował zrobić częściowy odwrót od neoliberalizmu i postawić na egalitarną politykę. Ten przywódca to Rafael Correa. Jako kandydata na swojego wice wskazał człowieka na wózku o imionach Lenin Wolter.

Postęp na wózku

Między rewolucyjną studencką młodością a wiceprezydenturą u boku Rafaela Correi Lenin Wolter był biznesmenem z sukcesem, dorobił się na handlu zabawkami i środkami odchudzającymi. Po napadzie zaś, który przykuł go do wózka, narodził się najpierw Lenin Wolter – autor poradników, a potem – zawodowy coach, który jeździł po kraju z odczytami i prowadził sesje motywacyjne w ramach działań założonej przez siebie fundacji. Fundacja pomaga osobom starszym, sierotom z wirusem HIV i niepełnosprawnym. Lenin Wolter zasłynął z propagowania terapii przez śmiech.

Gdy w czasie kampanii wyborczej 2006 r. pojawił się u boku Correi jako kandydat na wiceprezydenta, nie brano go poważnie. W depeszach do Waszyngtonu, które znamy dzięki WikiLeaks, dyplomaci pisali o nim z „odrobiną drwiny” – przypomina teraz „New York Times”. Zamiłowanie Lenina Woltera do śpiewania publicznie budziło najwyraźniej uśmiech politowania, mimo że śpiewa naprawdę pięknie. Jego głos, sposób emisji, intonacja przypominają nieco legendarnego pieśniarza katalońskiego Jose Manuela Serrata (Lenin Wolter ma w repertuarze niektóre jego ballady).

To, z czego podśmiewali się zagraniczni dyplomaci, zaskarbiło Leninowi Wolterowi ogromną sympatię, szczególnie w ubogich dzielnicach. Jako wiceprezydent doprowadził do przeprowadzenia krajowego spisu niepełnosprawnych. Spis ujawnił dramatyczną sytuację tych osób: często porzuconych, unieruchomionych, otoczonych obojętnością, bez żadnej pomocy, niekiedy modlących się o szybką śmierć.

Dzięki swojemu wiceprezydentowi Ekwador stał się światowym czempionem społecznej inkluzji tej grupy ludzi. Przed objęciem prezydentury przez Correę (i wiceprezydentury przez Lenina Woltera) państwo wydawało zaledwie 900 tys. dol. rocznie na pomoc dla niepełnosprawnych; obecnie – 200 mln. Blisko 300 tys. niepełnosprawnych zapewniono profesjonalną opiekę medyczną i techniczną, w tym wózki inwalidzkie i protezy. W miastach zaczęto tworzyć infrastrukturę dla tej grupy osób. Wszystko to w ramach programu wiceprezydencji, zwanego Solidarna Misja im. Manueli Espejo.

To Lenin Wolter jako wiceprezydent wystarał się, by nowa konstytucja z 2008 r. zagwarantowała niepełnosprawnym prawa w szkole i miejscu pracy oraz uznawała ich dyskryminację lub nieludzkie traktowanie za przestępstwo. Również pod jego wpływem zmieniono prawo pracy, które obliguje teraz przedsiębiorstwa do zatrudniania niepełnosprawnych.

Osiągnięcia Lenina Woltera w kraju sprawiły, że w 2013 r. został specjalnym wysłannikiem sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-moona ds. niepełnosprawnych. Za jego oenzetowskiej kadencji podwoiła się liczba krajów, które podpisały Konwencję o Prawach Osób Niepełnosprawnych. Wraz ze Światową Organizacją Zdrowia Lenin Wolter domagał się m.in., by prawo o własności intelektualnej nie miało zastosowania do wynalazków technicznych i urządzeń pomagających niepełnosprawnym. A wszystko to za sprawą dramatycznego doświadczenia, które sprawiło, że dawny człowiek biznesu zaczął patrzeć z uwagą na tych, co na dole.

Rewolucja z szykanami

Integracja niepełnosprawnych w Ekwadorze stała się częścią politycznego projektu zwanego rewolucją obywatelską Rafaela Correi (2007–17). Jego zapleczem stali się autochtoni, nauczyciele, studenci, ruchy ekologiczne. I niepełnosprawni. Sukcesem rządów Correi były inwestycje w edukację, służbę zdrowia i drogi – pozwoliły na nie wysokie ceny ropy na rynkach światowych. Nowa konstytucja uznała Ekwador za państwo wielonarodowe – w ten sposób uznano tożsamość etniczną rdzennej ludności.

Rewolucja obywatelska wywołała jednak konflikty z dominującymi wcześniej grupami interesów. Zaczęły oskarżać Correę o dążenia do ustanowienia systemu autorytarnego. Częściowo zasadnie, częściowo nie. Rozbicie nieformalnych sitw i monopoli z pewnością przysłużyło się krajowi. Szykany wobec środków przekazu czy odsunięcie od wpływów niepokornych ruchów rdzennej ludności – nie.

Lenin Wolter Moreno broni dotychczasowego szefa: powiada, że moment, w którym Correa doszedł do władzy, wymagał przywództwa silnej ręki i odwagi wejścia w konflikt z oligarchami, bankierami, monopolistami. Teraz jednak – jak zapewnia – nadszedł czas dialogu, także z najbardziej nieprzejednaną opozycją.

Mówi stanowczo, że to on będzie podejmował decyzje, nikt inny – co jest odpowiedzią nie wprost na zarzuty przeciwników, że stanie się marionetką odchodzącego Correi. (Correa, inaczej niż nieżyjący sojusznik Hugo Chavez i następca Nicolas Maduro z Wenezueli, zdecydował, że nie będzie przedłużał w nieskończoność liczby kadencji, jakie może sprawować prezydent, co akurat warto docenić). Choć Lenin Wolter broni restrykcyjnej ustawy o mediach, to zapowiada, że środki przekazu nie będą represjonowane za krytykę władzy. Dyplomatycznie zaznacza też dystans wobec autorytarnych działań „bratniego rządu” w Caracas.

Jeszcze jedno: twórca WikiLeaks Julian Assange, który od czterech lat korzysta ze schronienia w ambasadzie Ekwadoru w Londynie, może raczej spać spokojnie. (Byłby w kłopocie, gdyby wybory prezydenckie wygrał rywal Lenina Woltera, pewien bankier z Guayaquil).

Na tle odwrotu od egalitarnej polityki w Brazylii i Argentynie oraz autorytarnego zwrotu w Wenezueli Ekwador jawi się wciąż jako „chorąży postępu”. Lenin Wolter Moreno zapowiedział kontynuację egalitarnej polityki poprzednika, lecz przeszkodzić mu może spadek cen ropy i recesja.

Rozwój kraju za kredyty z Chin? Paradoksalnie to neoliberalni przeciwnicy oskarżają teraz, że ceną za takie pożyczki będzie „wyprzedaż kraju” azjatyckiej potędze. W tej chwili można jedynie spekulować, że mały Ekwador zapłaci za ten krok wysoką cenę. I że do historii powszechnej przejdzie jeszcze jeden Lenin – nie rewolucjonista, lecz pragmatyk późnego kapitalizmu.

Polityka 17/18.2017 (3108) z dnia 25.04.2017; Świat; s. 67
Oryginalny tytuł tekstu: "Lenin późnego kapitalizmu"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną