Artur Domosławski
23 maja 2017
Śmierć Javiera Valdeza
Narkomafia wykonała publiczną egzekucję na meksykańskim dziennikarzu, który ją zwalczał.
Świat narko jest fascynujący: uwodzi, przyciąga, oferuje, ratuje i zarazem niszczy – mówił siedem lat temu, gdy poznaliśmy się w jego rodzinnym Culiacan, stolicy stanu Sinaloa, gdzie przebiega szlak kokainy, marihuany i narkotyków syntetycznych trafiających do USA. W zeszłym tygodniu, w sercu miasta, zamaskowani „cyngle” wyciągnęli go w biały dzień z samochodu, kazali uklęknąć, a następnie wystrzelili do niego 12 pocisków.
Narkomafia wykonała publiczną egzekucję na meksykańskim dziennikarzu, który ją zwalczał. Świat narko jest fascynujący: uwodzi, przyciąga, oferuje, ratuje i zarazem niszczy – mówił siedem lat temu, gdy poznaliśmy się w jego rodzinnym Culiacan, stolicy stanu Sinaloa, gdzie przebiega szlak kokainy, marihuany i narkotyków syntetycznych trafiających do USA. W zeszłym tygodniu, w sercu miasta, zamaskowani „cyngle” wyciągnęli go w biały dzień z samochodu, kazali uklęknąć, a następnie wystrzelili do niego 12 pocisków. Javier Valdez, 50 lat, sława dziennikarstwa śledczego, padł ofiarą egzekucji ludzi narko. Jest szóstym dziennikarzem zamordowanym w tym roku w Meksyku. Dostawał prestiżowe nagrody w kraju i za granicą, znajdował się w polu uwagi nowojorskiego Komitetu Ochrony Dziennikarzy; jego książki – m.in. „Miss Narco”, „Narco-periodismo” – były szeroko komentowane. Ale sława i uznanie okazały się niewystarczającym parasolem ochronnym. Za swoją niezależność Valdez płacił nieustającym strachem o życie swoje i najbliższych. Kilka lat temu opowiadał mi, jak do redakcji „Riodoce” – jedynego pisma w Culiacan niezależnego od karteli – wrzucono granat. „Nieznani sprawcy” zrobili
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.