Artykuł ukazał się w najnowszym numerze „Nowej Europy Wschodniej” (maj–sierpień/2017).
Kiepskie relacje między Polską a Litwą związane ze statusem mniejszości polskiej nie są niczym nowym. Jednak prawdopodobnie po dojściu do władzy Prawa i Sprawiedliwości sięgnęły one jak dotąd najniższego poziomu. Jak z pewną przesadą stwierdził w komentarzu dla litewskiej telewizji publicznej LRT już latem 2016 roku znany litewski publicysta Rimvydas Valatka: „wygląda na to, że relacje polsko-litewskie są jak nigdy dotąd chłodne. Gdyby trzeba było określić obecne relacje jednym zdaniem, musielibyśmy powiedzieć, że są one mniej więcej takie, jak po ultimatum z 1938 roku. Stosunki dyplomatyczne są nawiązane, poczta i inna łączność pomiędzy sąsiednimi państwami działa – i tyle. Prezydenci i premierzy nie spotykają się i nawet nie rozmawiają telefonicznie. Nie ma relacji międzyparlamentarnych, nie utrzymują ich ani partie rządzące, ani opozycja”.
Tę sytuację należy z pewnością wiązać z pozostawieniem przez Litwę od ponad dwudziestu pięciu lat nierozwiązanych niektórych kwestii dotyczących praw polskiej mniejszości. Jednak ważniejsze wydaje się „narodowe” podejście do kwestii Polaków na Litwie, jakie prezentuje rząd Prawa i Sprawiedliwości. Jeszcze większą rolę odgrywa przekonanie Polski, że Wilno postawione przez Rosję pod ścianą, będzie wobec Polski bardziej uległe, jeśli mocniej się Litwę przyciśnie.
Polacy z kresowej Arkadii
Przekonanie o kluczowym znaczeniu Polaków żyjących na Wschodzie w polityce wschodniej jest od dawna wpisane w tożsamość polityczną Prawa i Sprawiedliwości, posiada solidne zaplecze społeczne oraz wpisuje się w szerszy kontekst ideologiczny.