Eksperci, m.in. z Korei Południowej, Japonii, Rosji i USA, są sceptyczni, odnotowują dokonany postęp, ale podejrzewają, że Hwasong-14 ma zasięg znacznie mniejszy, np. w Ameryce doleci góra na Alaskę.
Problem leży nie w możliwościach technicznych rakiety, a w krnąbrności ich dysponenta. Kim Dzong Un testuje swój arsenał, w tym ładunki jądrowe, oraz cierpliwość wszystkich sąsiadów i mocarstw. Nie przejmuje się prawem międzynarodowym, zakazami i sankcjami nakładanymi na jego kraj przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, a więc także z udziałem jego najważniejszych protektorów z Chin i Rosji.
„Czy ten facet nie ma nic lepszego do roboty?” – pyta na Twitterze Donald Trump. Prezydent USA rozpoczął kadencję od zapewnienia, że rozwiąże pat na Półwyspie Koreańskim. Zapowiedzi nic nie kosztują, gorzej z realizacją. Teraz Trump wyraża więc na Twitterze myśl, że Korea Południowa i Japonia nie powinny dłużej Kima znosić, a przycisnąć go mogłyby Chiny, by wreszcie zrobić porządek z północnokoreańskim nonsensem. Co ciekawe, Kim zdecydował się posłać w niebo rakietę w chwili, gdy dopiero co wybrany prezydent Korei Południowej obiecuje poszukiwać z nim zbliżenia.
Czyli znów to samo, nadal nie ma takiego mądrego i zdecydowanego, by Kima zdyscyplinować i przede wszystkim rozliczyć za zbrodnie jego reżimu. Fakt, że od tylu dekad uchodzą one dynastii Kimów płazem, okrywa hańbą całą tzw. społeczność międzynarodową.