Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Trochę Chin w Afryce

MS / Polityka

Pierwsza chińska zagraniczna baza wojskowa powstaje w Dżibuti.

Rząd w Pekinie z wielką pompą pożegnał żołnierzy wypływających do Afryki na pokładzie okrętu desantowego „Jinggang Shan”: choć u celu ich podróży na razie nie ma jeszcze nawet zbudowanych doków, to już niedługo 2 ha na wybrzeżu Dżibuti mają stać się pierwszą chińską bazą wojskową poza granicami ojczyzny. Nad „dbaniem o bezpieczeństwo międzynarodowych szlaków morskich” ma tam czuwać 10 tys. członków Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, którzy na pewno nie będą narzekać na samotność: własną bazę w tym maleńkim kraju buduje także Arabia Saudyjska, a od lat stacjonują tam też żołnierze z Francji, Stanów Zjednoczonych, Japonii i Włoch.

Międzynarodowe siły upodobały sobie Dżibuti ze względu na położenie. Jego wybrzeże ciągnie się wzdłuż cieśniny Bab al-Mandab pomiędzy Afryką a Półwyspem Arabskim: można z niego nie tylko mieć oko na jeden z najruchliwszych szlaków żeglugowych na świecie, ale także błyskawicznie reagować na zagrożenia w targanym konfliktami regionie od Libii po Syrię. Spokój na miejscu zapewnia Ismaïl Omar Guelleh, już trzecią kadencję autorytarnie sprawujący urząd prezydenta (zastąpił na tym stanowisku własnego wujka), który zdobył międzynarodowy szacunek dzięki mediowaniu pomiędzy stronami niekończącego się konfliktu w sąsiedniej Somalii. Teraz sam potrzebuje mediatora – po tym, jak nagle zmagający się z własnymi sąsiadami Katar w zeszłym miesiącu wycofał z Dżibuti swoich żołnierzy pilnujących granicy z Erytreą, ta ostatnia ponownie zażądała jej rewizji. Wsparcie zaoferował Guellehowi Pekin, więc jak widać, opłaca się otwierać drzwi dla gości, zwłaszcza tych mocno uzbrojonych.

Polityka 31.2017 (3121) z dnia 01.08.2017; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 11
Reklama