Wydawało się, że jego era się kończy. Ale Paul Kagame nie zamierza oddać władzy w Rwandzie
Paul Kagame, rządzący oficjalnie Rwandą od 17, a nieoficjalnie od 23 lat, został wybrany prezydentem na trzecią kadencję z 98 proc. głosów. Wygrał głównie dzięki temu, że kandydatów opozycyjnych albo zastraszał, albo w ogóle nie dopuszczał do rejestracji. Nikogo to nie zaskoczyło, sam prezydent mówił zresztą w trakcie udawanej kampanii, że głosowanie 4 sierpnia będzie jedynie formalnością.
Jeszcze niedawno wydawało się jednak, że trwająca od 1994 r. era rządów Paula Kagamego w Rwandzie się skończy. Konstytucja zabraniała mu bowiem ubiegać się o trzecią kadencję prezydencką, a druga kończyła się w 2017 r. Ale w 2015 r. Kagame przeprowadził referendum, w wyniku którego ograniczający jego władzę artykuł został zmieniony.
Władca oświecony
Human Rights Watch wielokrotnie alarmowało, że w Rwandzie powstało państwo jednopartyjne, a rząd tłumi jakiekolwiek przejawy sprzeciwu. Przeciwnicy Kagamego trafiają do więzienia lub znikają, a prezydent Rwandy trafił na listę „drapieżników wolności mediów” przygotowywaną przez Reporterów Bez Granic.
Mimo to Kagame, który chce rządzić do co najmniej 2034 r., nie jest typowym dyktatorem. Jeśli już, to aspiruje do miana władcy absolutnego, ale oświeconego. Za cenę swobód politycznych chce z Rwandy zrobić ekonomicznego prymusa w Afryce – i całkiem mu się to udaje.
Jest ceniony na świecie jako promotor praw kobiet. W izbie niższej rwandyjskiego parlamentu ponad 60 proc. deputowanych to kobiety – nigdzie na świecie nie ma tak wysokiego odsetka posłanek. Kagame działa na rzecz ochrony przyrody, angażując się w ochronę goryli górskich (również poprzez zbrojne rajdy na obozy kłusowników w sąsiednim Kongo, co współpracy z sąsiadem raczej nie służy).