Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Zielony papież

Hulot ma własną pozycję, nie musi się podpierać wątpliwą popularnością tytułu ministerialnego. Hulot ma własną pozycję, nie musi się podpierać wątpliwą popularnością tytułu ministerialnego. Charles Platiau/Reuters / Forum
Francja ma szczęście. Ministrem ochrony środowiska jest prawdziwy miłośnik przyrody. Nicolas Hulot.
W sondażach prasowych Hulot zajmuje 60. miejsce wśród „największych Francuzów wszystkich epok”.Alamy Stock Photo/BEW W sondażach prasowych Hulot zajmuje 60. miejsce wśród „największych Francuzów wszystkich epok”.

Nazwisko ministra kojarzy się za granicą ze starą francuską komedią „Wakacje pana Hulot”; każdy nieporadny ruch bohatera safanduły wywołuje katastrofę. Nagradzany reżyser Jacques Tati sportretował podobno dziadka dzisiejszego ministra. Wnuk jednak ma diametralnie inny charakter, ma w genach żądzę przygód, ojciec był poszukiwaczem złota w Wenezueli, o pierwszej żonie – Isabelle Patissier – dziś można zobaczyć w internecie zdumiewające filmy; wspinała się na skały nad przepaściami, bez żadnych lin, jakby szydząc z praw ciążenia. Mówiono o niej „kobieta-pająk”, była dwukrotną mistrzynią świata we wspinaczkach skalnych.

Z aparatem przez świat

Nicolas wcześnie stracił ojca, potem rodzony brat popełnił samobójstwo; może dlatego zaczął pracować zaraz po ukończeniu paryskiego liceum. Był fotografem, kelnerem, instruktorem żaglodeski. Robił dobre zdjęcia – w 18. roku życia zdobył pracę we francuskiej agencji fotograficznej Sipa i zaczął przemierzać świat jako reporter – od wielkiego trzęsienia ziemi w Gwatemali po wojnę w Rodezji w latach 70. Hulot przyjaźnił się z największym chyba współczesnym żeglarzem francuskim Erikiem Tabarly, tym, który wygrał oceaniczne regaty samotnych żeglarzy przez Atlantyk w 1964 r.; napisał nawet o nim pierwszą swą książkę. Potem w rozgłośni France-Inter wypracował swój styl – wielkiej przygody i dla radia wykorzystał swoją specjalność – osobisty udział w rozmaitych wyczynach. Czegóż tam nie było! Drugie miejsce w głośnym rajdzie Paryż–Dakar (w kategorii samochodów ciężarowych), spływ afrykańską rzeką Zambezi na wiosłach, potem kajakiem po oceanie. Do dziś pamięta się jego największy wyczyn – po dwu latach przygotowań lądowanie miniawionetką na biegunie północnym w 1987 r.

Polityka 32.2017 (3122) z dnia 08.08.2017; Świat; s. 48
Reklama